Na początku jak zawsze w tym miejscu i czasie. Dam_bo na Twoje zarzuty odpowiem jutro, kiedy wrzucę tekst na temat moich odczuć do tego po co, na co i dlaczego są robione różne badania statystyczne. Zanim przejdę do uzasadnienia tezy przedstawionej w tytule może lekkie wprowadzenie. Przed tymi, jak i wcześniejszymi Mistrzostwami, do których zakwalifikowała się nasza reprezentacja obserwowaliśmy klasyczne pompowanie balona. Nawet możemy napisać, że w tym roku miało ono pewne realne uzasadnienie. Wszak nasza reprezentacja jest nigdy nie była tak wysoko w rankingu FIFA, w składzie mieliśmy jedną Gwiazdę na światowym formacie, oraz resztę zawodników, grających w klubach czołowych lig europejskich i do tego mających w składach pewną i niezagrożoną pozycję.

Dlatego przed Mistrzostwami założenia, wiara oraz marzenia fruwały w kosmicznej otchłani. Wydawało się, że wyjście z grupy to minimalne minimum na które naszą reprezentację powinno stać. Spora grupa i to poważnych kibiców typowała i półfinały, a byli i tacy, którzy widzieli naszych zawodników na szczycie szczytów. Niestety, rzeczywistość sprowadziła nas znowu w brutalny sposób na ziemię. Powiedzmy sobie szczerze, o ile mecz z Senegalem przegraliśmy trochę na własne życzenie, gdyż taką ilością głupich błędów jakimi obdarowali nasze oczy piłkarze, można by podzielić na wszystkie mecze eliminacyjne, to mecz z Kolumbią wskazał nam faktycznie nasze miejsce w szeregu. Nadmuchany do granic możliwości przez nasze media balon pękł z wielkim i przerażającym wręcz hukiem.

No i co toudodać. Jak to było w Seksmisji: Co się dzieje? No o co chodzi? Przecież miało być tak pięknie. Wywiady miały być… A co pozostało: ciemność, widzę ciemność i Albercik wychodzimy…. Czy tradycyjne, od ostatnich trzech Mistrzostw zwycięstwo w ostatnim meczu o honor może zmienić nasze zdanie? Może jedynie nas przekonać do tego, że gdzies w pierwszych dwóch meczach popełniono błąd. Szczególnie dotyczy to pierwszego meczu z Senegalem. No, ale zrobiono nas na czarno i może też mieliśmy ” widzę ciemność”, jednak głębiej już wolę nie wchodzić.

Nie wiem, czy tak bardzo pocieszające jest to, że razem z nami kończą i Niemcy. Z drugiej strony, gdyby ktoś nam przed Mistrzostwami powiedział, że skończymy na tym samym etapie rozgrywek co Niemcy, to bralibyśmy taki wynik w ciemno. Różnica polega na tym, że w kolejnych Mistrzostwach czy to Europy czy Świata Niemcy pewno będą walczyli o najwyższe laury, a my nie wiadomo czy w ogóle na nie pojedziemy. No, ale nadzieja ma to do siebie, że umiera ostatnia, a my tak bardzo lubimy sie nią karmić.