Muszę przyznać, że wczoraj wieczorem mieliśmy w Poznaniu taki malutki kataklizm pogodowo-energetyczny. Tak, kiedy w okolicach godziny 18 wybierałem się trening, nagle się zrobiło czarno i rozszalała się na miastem burza. Określenie rozszalała, myślę że prawidłowo określa to co się działo. Wiało jak diabli to tego deszcz połączony z gradem, kiedy się patrzyło z okna to taka ściana deszczowo-lodowa dostrajana takim wiatrem, że okna z framug chciały wylecieć. Po jakimś dosyć krótki w sumie czasie wszystko się uspokoiło i mogłem ruszyć na trening.

Niestety okazało się, że w połowie domu nie mam prądu. Najpierw myślałem, że korki walnęły, ale okazało się, że u sąsiada podobnie. Wychodzę na dwór, patrzę na ulicę i szok: połowa ulicy jasna, druga połowa czarna, jak w tej części u rdzennego mieszkańca afrykańskiego lądu, gdzie słońce nie dociera. Dzwonię więc pod 911, a tam okazuje się, że w całej dzielnicy jedna faza pier… znaczy strzeliła i trwają naprawy, ale trochę potrwają.

No więc co robić, trzeba się przebrać i pójść pobiegać. Muszę przyznać, ze biegło się wczoraj dziwnie. Można napisać że wg zasady: ciemno, jasno, znowu ciemno. I tak cytując klasyka mógłbym biegnąc krzyczeć: ciemność, widzę ciemność. Czołówki nie wziąłem, gdyż uznałem, że w domu bardziej się przyda i dlatego z jasności w czarną ciemność wpadałem. Klimat nieziemski. Od razu przypomniał mi się stary przebój Kultu:

Co prawda oczywiście bez politycznego podtekstu, ale pasował mi do wczorajszego biegania idealnie. Do tego po drodze różne niespodzianki mnie spotykało. A to gałęzie, konary, raz nawet całe drzewo pod nogami mi się znalazło. I to w sytuacji, kiedy było czarno, więc zanurzyłem się w leżących gałęziach, na szczęście tylko obijając je sobie o nogi, a nie padając jak długi, ale co się walnąłem, to moje. Co prawda takiego drzewa, jak na zdjęciu ten wpis prowadzącym nie przeskakiwałem, ale coś tam za kozicę czy raczej kozica też robiłem. Muszę przyznać, że urok takiego trochę innego biegania w klimacie Armagedonu wyjątkowy. W końcu nic naszej pasji nie zatrzyma.