Tak na początek muszę napisać, że ogólnie ze zmianami u mnie bywa dosyć trudno. Kiedy już do czegoś się przyzwyczaję, przywyknę, to wyrwanie się z tego nawyku bywa bardzo trudne. Dotyczy to wielu aspektów mojego życia. Oczywiście bieganie, a szczególnie forma treningów ( podobnie jak i startów np. parkrun) także się do nich zalicza. Mój klasyczny trening, to jak już nie raz pisałem jedna pętla na poziomie paru kilometrów pod domem, pokonywana na wielkim luzie i spokoju. No i potem po tym luźnym i spokojnym treningu moje wyniki na parkrun także były z gatunku bardzo luźnych i spokojnych.

No, ale jak pisałem od czasu do czasu warto coś zmienić, aby się nie zanudzić. Ostatnio w mój cotygodniowy cykle treningowy wprowadziłem dwa mocniejsze, biegowe dni. W jednym robię trening oparty na interwalach, w drugim na podbiegach. No i muszę przyznać, że już nawet na ostatnim parkrun widziałem pod względem czasowym różnicę. Podobnie było podczas Biegu Niepodległości. Mogę napisać, że jest już lepiej, ale jeszcze nie dobrze. Do biegu Powstania Wielkopolskiego jeszcze miesiąc, więc jeszcze trochę mogę nadrobić. Raczej nie liczę, by jeszcze w tym roku łamać 50 minut, ale myślę że będę jeszcze bliżej niż 11 listopada. No, a od nowego roku znowu będzie zmiana cyklu i już będziemy szyli przygotowanie pod kwietniowy start w Poznaniu, czyli nasz rodzimy półmaraton. Nie myślę o jakimś konkretnym czasie, ale będę chciał się jakoś z pewnością lepiej niż w tym roku do niego przygotować. Dlatego też trochę treningi podkręcę

No, ale na razie nie ma co tak daleko planować. Teraz mamy teraz i na tym pod względem biegowym należy się skupić. Dzisiaj czwartek, a kiedy czwartek oznacza to dzień podbiegów. Muszę przyznać, że znalazłem fajną górkę niedaleko siebie i mam gdzie się do góry skrobać. Zresztą pod względem biegowym mieszkanie na takim zapupiu ma dużo uroku. Można sobie bez problemu biegać tyle, ile tylko się chce. .