Muszę przyznać, że dzisiejsze bieganko było pod wyjątkowo upalnym jak na początek września pręgierzem. No, ale pogoda pogodą a termin maratonu nie będzie czekał, aż będzie na tyle przyjemnie, by móc się zacząć na luzie, w spokoju i temperaturowym raju się przygotowywać. Dlatego, mimo że rana temperatura była na poziomie 30 stopni swoje kilometry trzeba było zrobić.

Mogę napisać, że jestem obecnie w szczycie szału przygotowującego do najważniejszego tegorocznego startu, dlatego nie ma że boli, że gorąco swoje kilometry trzeba odrobić. Systematycznie podbijam codzienne stawki kilometrowe, a do tego raz w tygodniu w niedzielę z tygodnia na tydzień podbijam kilometraż. I dlatego dzisiaj w tą upalną niedzielę znowu ruszyłem na podbicie kilometrów. No i udało się 20 kilometrów złamać. Co prawda czas do pupy, ale biorąc pod uwagę fakt, że przynajmniej te 6 do 10 minut straciłem na różnych światłach i innych takich, a do tego pogoda bardzo dołowała to myślę, że nie ma tragedii. Dobrze oczywiście nie jest, ale tragedii nie ma. W końcu nigdy nie jest tak źle, aby gorzej być nie mogło. Co do czasu, to oczywiście ciągle jeszcze te parę kilogramów do planowanego wyniku stanowi pewne ograniczenie, ale systematycznie są zbujane. Obecnie jestem już na etapie 76 kilogramów, więc do idealnej wagi brakuje mi między 4 a 5 kilogramów ( 71,30- podobno waga idealna przy wzroście 178 cm) Do maratonu do tej wagi nie dobiję, ale myślę że do tych 73-74 kilogramy powinienem dobić, a to już będzie wynik, który na dużo większym spokoju niż w zeszłym roku, kiedy miałem ponad 20 kilogramów więcej powinien dać mi dotarcie do mety.

No, a jak zapowiadają różni spece od pogody jutro temperatura powinna zejść do 22-25 stopni, więc już na dużo większym temperaturowym biegowym komforcie. Muszę przyznać, że taka temperatura dałaby mi dużo więcej przygotowującego luzu. Tym bardziej, że od przyszłego tygodnia planuję trochę znowu podbić codzienny kilometraż, a w niedzielę machnąć już koło 25, a w kolejną dobić do 30. A co potem to pomyślę, Jak pisałem mój tegoroczny plan przygotowań do maratonu rodzi się z tygodnia na tydzień, a jeszcze w danym tygodniu ewoluuje.