Jakiś czas temu pisałem, że mamy (tfu odpukać) rzecz jasna spore szczęście do czasów w których żyjemy. W porównaniu z poprzednimi wiekami, obfitującymi w różne tragedie, katastrofy wojny pustoszące całe kontynenty to można było stwierdzić, że od połowy zeszłego stulecia mamy na świecie względny spokój z różnymi oczywiście wybuchami i wojnami, ale nie tak krwiożerczymi i demolującymi wszystko, jak choćby te, co miały miejsce w pierwszej połowie XX wieku. Do tego ogromy rozwój nauki, medycyny to wszystko powodowało, ze mogliśmy się czuć względnie bezpiecznie. Wiadomo, że pomruki i prężenie muskułów z różnych stron nadbiega, ale wydaje się wszstko być pod względną kontrolą. I tak sobie spokojnie żyliśmy, biegaliśmy czy innymi pasjami się zajmowaliśmy, aż nagle i zupełnie niespodziewanie jednego dnia znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie.

Można napisać, że nasz względnie bezpieczny, uporządkowany świat nagle stanął na głowie. Okazało się że wcale nie jesteśmy takim wszechmocnym i bez dyskusji rządzącym na naszym globie gatunkiem. Nagle okazało się, że mimo całej naszej techniki, wiedzy we wszystkich obszarach, taki malutki, którego gołym okiem nie dojrzymy wirusik potrafi nas zepchnąć do bardzo głębokiej defensywy. I nasze noble i wiedza w zakresie ujarzmiania tego typu chorób ciągle jeszcze może być niewystarczająca. Nie jesteśmy wcale tacy doskonali i wszystko wiedzący jak nam się wydawało, skoro jakiś zeżarty przez Chińczyka na drugim końcu świata nietoperz albo inne bydle potrafi w tak bezwzględny sposób zemścić się na całej ludzkości zamykając nas w domach i pozwalając tylko na niezbędne do życia wyjścia. Tak się zastanawiam, czy taka lekcja pokory trochę nam się nie przyda. Z drugiej strony najbardziej cierpią i tak ci najbiedniejsi. Bo ci którzy mają w życiu i kasę i szczęście i tak wyjdą z tej sytuacji obronną ręką, a może nawet bardziej wzbogaceni. No, ale tak to już jest na tym świecie, ktoś dostaje w dupę, by dobrze miał ktoś.

No, ale wracając do czasów refleksji. Może jednak jakoś gospodarczo uda się przetrwać niektórym z nas. Pewno ( miejmy przynajmniej taką nadzieję) w końcu uda nam się stanąć na nogi i jakoś odrobić czy chociaż częściowo wyrównać ponoszone obecnie straty. Ale na razie nie ma co gdybać co będzie. Czasy, które mamy wymagają od nas trochę innych zachowań, reakcji, działań. Mimo, że jest ciężko, staramy się walczyć i nie poddawać. I staramy się żyć w tej nowej rzeczywistości, która nam nastała. Staramy się ogarnąć z znaleźć w nakazach i zakazach, które władza nam narzuciła. Można śmiało powiedzieć, że dawne życie poszło w dal Nowe nawet staramy się rozumieć i znaleźć w nim. A jednak są rzeczy, których jest nam szczególnie żal. Każdy ma swoje. Jak to śpiewała klasyczka… No jak. to chyba wszyscy wiemy..