Na początku krótkie wprowadzenia. Jak już nie raz pisałem w tematyce odchudzania jestem praktykiem, a nie teoretykiem, więc korzystam w moich rozważaniach na moich wcale nie małych myślę w tym zakresie doświadczeniach. Nie licząc wielu nieudanych wcześniejszych prób mam w moim „portfolio” dwie kampanie zakończone myślę, że sporymi sukcesami. Pierwsza dotyczy mojego pierwszego wielkiego zbijania czyli lat 2000-2004, kiedy zgubiłem 57 kg. Na ten temat już wiele razy pisałem, więc nie chcę do tego wracać.

Drugą kampanię odchudzającą rozpocząłem w grudniu zeszłego roku i mogę śmiało napisać, że trwa ona nadal. Skąd się wzięła potrzeba odchudzania u osoby, która regularnie biega? Przecież przynajmniej w teorii tycie i bieganie wyklucza się zupełnie. A jednak. Muszę przyznać, że moją wagę na poziomie 67 kilogramów trzymałem od 2004 do gdzieś 2016 roku. Wtedy zacząłem pracę u mojego obecnego Pracodawcy, który dba o swoich pracowników ( nie chcę tutaj w żaden sposób się podlizywać). Jednak to dbanie w moim przypadku okazało się nie do końca szczęśliwe, gdyż w jego efekcie przytyłem 28 kilogramów i w grudniu zeszłego roku ważyłem już 95 czyli przy moim wzroście 178, to już były wcale nie początki otyłości.. I w tym momencie na szczęście zapaliła mi się czerwona lampka i znowu wziąłem się do odchudzającej pracy. No i obecnie ważę już 75 kilogramów, czyli zgubiłem od grudnia 20, a w planach jest dotarcie do teoretycznie idealnej (wg wzoru Lorentza – 71 kg), czyli brakuje mi jeszcze 4. Co prawda wg. Creffa jest to waga 74,5, czyli już ją prawie osiągnąłem, ale ja mam w planach jeszcze trochę zbić. Z kolei zgodnie z wzorcami BMI jest już w normie ( przedział 59-79 kg), no ale jak dla mnie zbytnia to rozpiętość. Liczę, że brakujące do pełni szczęścia 4 kilogramy stracę do początków listopada, a do maratonu celuję te 2-3 kg mniej czyli poziom 72-73 kg. Cel jest 24 kilogramy w 10-11 miesięcy.

Mogę więc śmiało napisać, że przebiłem pod względem okresu i wyników w danym okresie moje, to będzie mój odchudzający rekord. Jednak dzisiaj chciałem się zatrzymać na tym, jak się ma odchudzanie do biegania i co daje. Na początku krótka refleksja: bieganie, przy nadwadze ponad 20 kilogramów, to już jest szaleństwo i nikomu nie polecam. Ja, kiedy ważyłem 95, to miałem nadwagi koło 17 kilogramów i bieganie w takiej wadze było jeszcze nie szaleństwem. ale z pewnością obarczone dużym ryzykiem. Tyle, że ja już byłem wcześniej wybiegany i nie były to moje pierwsze biegowe kroki w bieganiu. Zresztą na moje człapanie od gudnia do czerwca określenie „biegałem” jest bardzo na wyrost, gdyż było to ledwie człapanie, gdyż parkrun na poziomie 30-32 minut, to szkoda pisać. No, a kiedy zacząłem się odchudzać, to w pierwszym okresie także waga mi bardzo wolno „schodziła”. Przez pierwsze 3 miesiące to było zaledwie 5 kilogramów. Było to robione świadomie, gdyż zbyt szybkie uderzenie odchudzające od początku może przynieść zniechęcenie, wstręt i bardzo szybki koniec odchudzania. Bieganie to było ciągle człapanie. I tak trwało to do czerwca, kiedy udało mi się dobić do 85 kilogramów. I wtedy z akcji odchudzania przeszedłem w ofensywę i z drogi wjechałem na autostradę. Było to też związane z przygotowaniami do maratonu. Czyli raz wydłużyłem moje treningi do zdecydowanie ponad 10 kilometrów dziennie ( 11-13). Do tego zacząłem wprowadzać różne wzmocnienia treningowe, czyli trzy razy w tygodniu opisywany wcześniej trening interwałowy, chociaż raczej w moim przyadku lepszym okreśeniem byłby rytmowy. Do tego w jedzeniu także osiągnąłem optimum, czyli można napisać dwa i pół posiłku dziennie ( gdyż trudno jogurt naturalny a płatkami owsianymi nazwać pełnym posiłkiem).

No i w efekcie tych działań uzyskałem odchudzeniową efekt synergii, czyli 2+2 równa się 5. Dosyć napisać, że od czerwca do dzisiaj zgubiłem kolejne 10 kilogramów, czyli dotarłem już do 20 kg mniej. Jak zerknę wstecz to okazuje się, że od grudnia do maja zgubiłem taką samą ilość kilogramów, jak do czerwca do początków września Czyli podsumowując można napisać jedno: jeżeli udało się nam na tylko dojść do etapu, że nie biegamy dla gubienia wagi, ale gubimy wagę by lepiej się biegało, gdyż sama waga jest na niezłym poziomie, to w takiej sytuacji przy mocnym treningu i utrzymywanej diecie jesteśmy w stanie gubić dodatkowe kilogramy ekspresowo. Natomiast, jeżeli się zatrzymamy i wrócimy do starych żywieniowych nawyków, to żadne bieganie nam nie pomoże, a kilogramy znowu zaczną napływać…