No I stało się to, co od jakiegoś czasu nad nami wisiało. Można to określić dwoma, a może paru więcej słowami: zima w niemal pełnej krasie do nas przybiegała. Do pełni krasy może jeszcze brakuje paru stopni mniej i śnieżnego dywanu pod stopami, ale czując mróz który nas przeszywa, wszystko jeszcze przed nami. Z drugiej strony lepiej że jest tak, niż miałoby być jeszcze mroźniej. Może lepiej nie wiedzieć, co nas jeszcze mroźniego czeka.

No, ale wracam już od obecnego stanu pogodowego. Człowiek wraca do domu przemarznięty, szczekający i zębami i czujący dreszcze na całym ciele marząc tylko o tym, by zanurzyć się w kołdrzanym oceanie rozgrzewającym każdą cząstkę naszego ciała. No zarzucamy coś na siebie, chowamy ciepłem opatuleni, prawym okiem zerkamy na TV, lewą ręką na oślep piszemy coś na klawiaturze. I w takiech chwili mamy na wszystko wycieplone.

No i siedzimy, albo leżymy, a prądy ciepła przepływają przez nasze ciała. I nagle, zupełnie niespodziewane do naszych uszu najpierw dobiega miarowe stukanie. Potem jeszcze szuranie. W pierwszej chwili nie zwracamy na nie uwagi, ale po jakimś czasie staje się coraz głośniejsze I irytujące. Więc wstajemy I szukamy źródła wkurzającego stukania. No I co się okazuje? To nasze biegowe buty stukają na nas uśmiechając się zachęcająco, a następnie przesuwając posuwistym ruchem po podłodze. No I co mamy zrobić? Nie ma wyjścia. Kiedy odchodzimy, to one stukają mocniej. No więc wbrew samym sobie, zdrowemu rozsądkowi ubieramy się na biegowo. I co? I wychodzimy w ten cholerny mróz. Pierwsze kroki, to mroźny horror. Czujemy jak przeszywające mroźne igły przeszywają nas do ostatniej tkanki. No, ale nie poddajemy się i wbrew wszystiemu co rozsądne biegniemy dalej. No i co się okazuje? Z każdym kolejnym krokiem jest nam coraz cieplej, coraz przyjemniej. Odczucie jedyne w swoim rodzaju. Mróz dookoła nas, a w nas biegowy ogień płonie, rozgrzewając do granic możliwości. Pod koniec treningu, aż się nie chce wracać do domu. Napiszę krótko: nie ma nic przyjemniejszego niż bieganie w mrozie. W takich warunkach czujemy prawdziwą biegową radość.