Nie jest jakąś wielką tajemnicą, że spora grupa pasjonatów biegania od czasu do czasu startuje w różnych zorganizowanych biegach. Właśnie podczas takich startów następuje weryfikacja naszych treningów oraz biegowych możliwości. Nie jest także jakąś tajemnicą poliszynela, że chyba każda z osób startujących ma także jakiś swój ulubiony bieg. W większości przypadków czekamy na taki bieg cały rok. Bo jest to jakiś półmaraton, maraton czy dziesiątka. Różne są powody naszego ulubienia danego startu. W końcu każda osoba ma swoje preferencje w tym zakresie.

Nie raz już pisałem, że takim moim ulubionym biegiem jest parkrun. I to głównie dlatego, że nie musze na niego czekać cały rok, tylko odbywa się tydzień w tydzień. Nawet jeżeli jakaś sobota z tego czy z innego powodu mi wypadnie, to i tak mogę sobie przyjść w kolejną i znowu pobiec. Kiedy mam jakiś wyjazd, to bardzo często nie musi to kolidować w parkrun, gdyż może się okazać, że tak gdzie jadę także mamy jedną z 71 polskich parkrun lokalizacji. Podobnie jest z wyjazdem zagranicę, gdyż nie jest problemem trafić na ponad 1300 lokalizacji. Nie da się ukryć, że jest to chyba największy obecnie projekt biegowy świata w którym mniej lub bardziej regularnie biega ponad 3 miliony osób. To są liczby, które robią wrażenie.

Dla mnie parkrun jest moją biegową kolebką, dzięki której moja biegowa pasja ciągle płonie tym samym ogniem. Oczywiście sa też inne biegi, które lubię jak np. poznański półmaraton, maraton czy Bieg Niepodległości. Tylko, że w tym ostatnim przypadku jako sam Bieg Niepodległości, a nie konkretna jego lokalziacja, gdyż mogę pobiec wszędzie. Czy będzie to Luboń, czy Poznań czy Oborniki czy Warszawa nie gra tutaj roli. W sumie podobnie też jest z parkrun, bo nie ma znaczenia gdzie, ważne że sobota o 9. I cała reszta nie ma znaczenia. I to jest w tej całej parkrun karuzeli najpiękniejsze. Bo parkrun jest zawsze.