Ostatnio kilka osób zwróciło się do mnie tekstem w stylu: „jak fajnie schudłeś dzięki bieganiu”. Także z kilkoma osób z nadwagą rozmawiałem na temat odchudzania i biegania. I co ciekawe w świadomości wielu osób tkwi taka wizja, że chudnie się dlatego, bo się biega. I właśnie bieganie jest pewnym antidotum na nadwagę czy otyłość. Na taki pomysł, mogę napisać krótko: odchudzania się przez bieganie jest idealna metoda by złapać paskudną kontuzję. Nasze nogi mają swoją wytrzymałość i mogą po prostu nie zdzierżyć nadmiaru kilogramów w czasie pokonywanych kilometrów je katujących.

Natomiast bieganie jest idealną metodą motywującą do odchudzania. Chcę biegać, czuć biegowy ogień – super, ale warto nadmiar kilogramów w tym celu upłynnić. Im mniej ważymy, tym lepiej i szybciej biegamy. A kiedy widzimy, jak z każdym kilogramem mniej nabieramy płynności, lekkości, szybkości, to czujemy że to jest to. Że warto się odchudzać, chociażby po to, dla naszej pasji. Tak ogólnie odchudzanie jest super sprawą, tylko że można później znaleźć się po drugiej stronie barykady i zakręcić się na tym punkcie, Mino wszystko jednak myślę, że lepiej zakręcić się na odchudzanie, niż przybieranie na wadze. Jest to mimo wszystko trochę bardziej zdrowe.

Dlatego myślę, że zasada czy tez hasło, które w tytule tego wpisu postawiłem jest super mottem dla wszystkich biegających, którym od czasu do czasu brzuch rośnie. Tym bardziej kiedy kilogramy znikają to biegowe siły nam przybywają i wszystko nabiera zupełnie innego blasku. Myślę, że mi do pełni odchudzonego szczęścia brakują jeszcze 3 kilogramy. Realnie myślę, że koniec października do połowy listopada powinienem to osiągnąć. Będzie to wynik 24 kilogramy w 10-11 miesięcy, więc chyba nie najgorzej. Tyle, że mi to wybiega łatwiej, bo już mam doświadczenie i wprawę w rzucaniu, a do tego moja hardcorowa dieta jest dla mnie to zaakceptowania. Dlatego też nikomu nie będę ani proponował, ani polecał mojej drogi, gdyż jest ona dosyć że tak napisze wymagająca i dla kogoś bez przygotowania i doświadczenia może okazać się zgubna. Do tego, tak jak pisałem nie raz, każdy ma swoją gdzieś tam wytyczoną drogę i musi ją sam, albo z czyjąś pomocą odkryć. Opieranie się na doświadczeniach innych, wcale nie musi być dobre.

Co do mnie, to od grudnia na razie jestem na etapie ponad 20 kilogramów mniej ( zbliżam się do wagowego oczka), więc już jest nieźle, a prawie dobrze. Chociaż dobrze, to będzie za 4 kilogramy. No prawie cztery.