Jak już nie raz pisałem, w tym roku świadomie odpuszczam bieganie wg oficjalnych biegowych rozpisek. Spowodowane jest to faktem, że moim odczuciu rozpiski są robione dla osób, które nie mają problemów z nadwagą i mają jeszcze predyspozycje do biegania. Niestety jest wśród nas, osób biegających spora grupa, która nie ma takich predyspozycji i do tego jeszcze musi się zmagać z kilogramami i dla nich rzucanie się na rozpiski w stylu od początku stałe kilometry, może doprowadzić do w najlepszym przypadku zniechęcenia i znużenia, a w najgorszym nawet do urazów.

Dlatego też my biegowi przeciętniacy czy nawet ci, co biegają w tylnej straży biegowego tłumu musimy trochę inaczej się do takiego startu przygotować. Dlatego ja np. systematycznie i powoli podnoszę moje kilometrowe biegowe osiągi. Generalnie mój cykl przygotowawczy rozpocząłem już od czerwca czyli 19 tygodni przed startem. Tyle, że pierwsze tygodnie było to systematycznie podnoszenie dziennego kilometrażu z około 5 kilometrów dziennie do tych 11-12, które robię obecnie. Dzisiaj nawet pierwszy raz zrobiłem dłuższe wybieganie. Tyle, że jak mam być szczery, dla nas szarych biegających nie tak ważna jest ilość robionych kilometrów, co czas spędzany na treningu. Z racji, że na razie ciągle jeszcze mam te parę kilogramów w nadmiarze w czasie mojego biegania nie tyle nastawiam się na kilometry, ale właśnie na ten czas spędzony na trasie. I tak, jak zaczynałem w czerwcu to biegałem około tych 50 minut codziennie, by dojść do obecnego 1 godzina dziesięć – 1 godzina piętnaście minut. Dzisiaj natomiast pierwszy raz w tym roku potuptałem ponad 2 godziny. Dokładnie na trasie spędziłem 2 godziny i 15 minut. Ile dokładnie przebiegłem nie ma pewności, gdyż na godzinie i 52 minutach endomondo mi się zbuntowało na prawie 15 kilometrach, ale myślę że tak realnie te 17 -18 kilometrów z mniejszym lub większym powinienem mieć zrobione. Wiem że taki kilometraż przy tym czasie żadnej części ciała nie urywa, ale biorąc pod uwagę fakt, że ciągle jeszcze parę kilogramów w nadmiarze, myślę że to dobry jak na moje obecne możliwości wynik.

Jakie dalsze plany? Myślę w sierpniu te dwa wybiegania pod dwie godziny czterdzieści do trzech godzin machnąć a we wrześniu przynajmniej raz trzy godziny ze sporym hakiem i raz pod te trzy godziny. Ile będzie to kilometrów? Nie mam pojęcia. Z pewnością tyle, ile w takim czasie uda się przebiec.