Tak jak i wielu z nas zapewne nie odpuszczam codziennych przebieżek. Oczywiście z zachowaniem wszystkich obowiązujących zasad bezpieczeństwa. Tak, żeby było zgodnie z tym co zostało nam narzucone. To, że moja opinia na ten temat jest jaka jest nie powoduje, że oczywiście olewam obowiązujące zasady. Tak więc mimo że się z lekka dusimy nadal nie odpuszczamy. No, ale w czasie przemierzania samotnego ulic sporo różnych nostalgicznych myśli do głowy napływa.

Największym szokiem są oczywiście pustki na ulicach. Czasem, kiedy biegnę zdarza się, że w czasie 40 minut biegu nie spotkam na ulicy ani jednego człowieka, a nawet co już jest zupełnie szokujące samochodu. Miasto wygląda niczym wymarłe po jakimś wielkim kataklizmie. Jest to coś tak trudnego do zaakceptowania, że mimo że rozumiem przyczynę jednak trudno mi zgodzić się na bezkrytyczne zgadzanie się na wszystko co nam rządzący narzucają. Zapewne można znaleźć lepszą formę przetrwania tego czasu, czego przykładem są chociaż Szwedzi. Jednak u nas została nam narzucona taka droga i musimy nią podążać, byśmy przetrwali ten trudny czas razem trzymając się narzuconych zasad.

Tyle że widok pustych ulic, świadomość że nie wiadomo jak długo to potrwa i jak np. z naszą pracą będzie to wszytko buduje w wielu nas ogromną depresję. Mam nadzieję, że damy radę ją pokonać. Na razie miasta wyglądają trochę jak po wybuchu bomby neutronowej. No, ale przetrwamy ten czas. Tak na marginesie mały literacki rebusik. Od kogo formę tytułu dzisiejszego wpisu zapożyczyłem? Myślę, że to chyba nie jest trudne pytanie. Na koniec w temacie biegania. Jak pisałem znowu w tym tygodniu wziąłem udział w cyklu Mini Cytadela By Night. I oczywiście ponownie w dwóch wersjach: zarówno na pięć, jak i dziesięć kilometrów. Mogę napisać, że dzięki temu trudnemu okresowi mogę pobiec dwa razy w ramach jednego biegu. Ale jakoś specjalnie mnie to nie cieszy.