Trzeba przyznać, że pogoda w tym roku dla tych co nie lubią deszczu jest nad wyraz łaskawa. Z kolei dla większości z nas, a szczególnie dla tych, którzy z roli żyją, jak i tych co zwracają uwagę na rosnące ceny żywności jest to już prawie tragedia. A jeżeli nawet jeszcze nie tragedia, to z pewnością jej przedsionek. Trawy i liście niedługo mogą być tak suche, że jak je dotkniesz, to będą mogły się złamać. Z pewnością obecna pogoda jest powodem do dużego zmartwienia.

Dzisiaj, kiedy wróciłem do domu, jak zwykle przebrałem się i jeszcze przed obiadokolacją ruszyłem na moją codzienną przebieżkę. I ku mojemu wielkiemu zdziwieniu oraz radości nagle w połowie trasy zaczęło padać. Nie był to może jakiś wielki deszcz, raczej typowy majowy orzeźwiający deszczyk. Jedno trzeba przyznać. Dał mi takiego biegowego kopa, że ruszyłem przed siebie niczym ten koń dźgnięty ostrogami w boki. Może nie jakiś narowisty koń, raczej wyleniały czy podstarzały już mocno ogier, no ale zawsze ruszyło się przed siebie. Muszę przyznać, że dzięki temu z poczciwego, spokojnego człapanka zrobił się nawet przyjemny trening.

Jednak cała biegowa frajda zeszła na trochę dalszy plan, kiedy jak to czasem mi się zdarza zacząłem rozmyślać nad tym, co obecnie dzieje się na znanym nam świecie. Trzeba przyznać, że ten scenariusz, który nam życie i los w tym roku pisze jest wyjątkowo nieprzyjemny. Mamy obecnie suszę, do tego wirusa, Stany z Iranem się trą a z tyłu Chińczycy i Rosjanie zerkają. Coś tam wieści niosą, że jakaś inna zaraz gdzieś tam już panoszy. Możemy napisać, że po kilkunastu latach względnego spokoju nastał rok plag. Na razie jeszcze połowy roku nie mamy, a dwie plagi bezpośrednio nas dotykają. Co jeszcze w tym roku nas czeka? Mam nadzieję, że nie będziemy mieli nawiązania do 7 egipskich plag. Na razie dobrze to nie wygląda. Niech już ten rok się skończy.