Istnieje takie stare przysłowie, że życie nie znosi próżni i pustki. Oznacza to, że w przypadku jeżeli nie możemy z jakiś przyczyn czegoś robić, to zawsze zostaje stworzona jakaś alternatywa. Ma ona zapełnić pustkę po tym, czego w danym okresie, momencie nie możemy realizować, wykonywać czy robić. Możemy napisać, że od ładnych paru tygodni jesteśmy naocznymi świadkami takiej nietypowej sytuacji. Sytuacji, która o 180 stopni obróciła nasze życie stawiając je na głowie. Wielu z nas straciło pracę, spokój ducha, a nad wszystkimi zawisło galopujące wariactwo. Nawet taka prosta czynności jak możliwości odstresowania po zwariowanym dniu, także zostały w brutalny sposób skoszarowane czy najlepszym przypadku bardzo ograniczone.

Doskonale widać to na przykładzie naszej pasji. To, co stanowi bez wątpienia jej główne danie, czyli możliwość pobiegnięcia w grupie w takim czy innym biegu zorganizowanym zostało zakazane, Tak po prostu: były biegi, nie ma biegów. I koniec. I w ten sposób wielu z nas mogło wpaść w pewną formę nie startowej depresji. No, ale jak pisałem, na początku: życie nie znosi pustki i szuka możliwości, by ją wypełnić. I takim wypełnieniem naszej biegowej pustki stały się biegi wirtualne. Na czym polegają? Jak podaje strona skomplikowane.pl: „Założenia są podobne do prawdziwego, regularnego biegu. Na stronie poświęconej takiemu biegowi – zapisujesz się na wybrany bieg, kierując się przy tym dystansem lub… wyglądem medalu.

Następnie wybrany przez siebie dystans należy przebiec w wyznaczonym przedziale czasowym, będąc wyposażonym w urządzenie rejestrujące nasz bieg. Może to być opaska sportowa lub telefon z aplikacją. A screen z zapisanymi wynikami z aplikacji należy wysłać na wskazany adres e-mail. Moderatorzy weryfikują nasze dokonania, a następnie na nasz domowy adres wysyłają upatrzony wcześniej medal”.

Trzeba przyznać, że oferta biegów wirtualnych obecnie jest bardzo bogata. Ja osobiście preferuję propozycję Roberta dłużej znanego czyli cykl Mini Cytadela By Night którego już 6 edycja w tym tygodniu wystartowała. I tak tydzień w tydzień dyszkę sobie robię i wrzucam na stronę wydarzenia. I tak tydzień w tydzień mam świadomość i poczucie, że biegnę w biegu zorganizowanym. Nie ma mojego w każdą wcześniej sobotę robionego parkrun, to robię sobie zwykle właśnie w sobotę dyszkę i wrzucam ją do naszej klasyfikacji. Muszę przyznać, że jest to super propozycja. Ba, w tym tyogodniu jest 7 edycja specjalna, gdzie obok 5 i 10 kilometrów także można półmaraton pokonać.. Mamy na to tydzień… W odróżnieniu od innych witrualnych propozycji tutaj nie płacimy… Tak jak zerkam propozycji różnych biegów wirtualnych jest cała masa. Obecnie tj do 24 maja trwa wirtualny PKO Białystok Półmaraton. Zasada jest prosta: rejestrujesz się, płacisz i gdzie chcesz w 1 lub 3 dni masz do przebiegnięcia albo 21.1 albo 100 km. Jak podaje strona biegu: „o ukończeniu prześlesz swój wynik wypełniając formularz znajdujący się na stronie www.bialystokpolmaraton.pl. Zgłoszenie wymaga wpisania uzyskanego czasu oraz dołączenia zdjęcia lub zrzutu ekranu pokazującego pokonaną trasę wraz z widocznym dystansem i czasem”.

Muszę przyznać, ze mam tutaj poważne wątpliwości. Co to przyjemność przebiec Półmaraton Białystok w Poznaniu czy Szczecinie. To trochę tak, jakby zapisać na maraton w Londynie, Berlinie czy nawet Nowym Yorku, ale trasę wybrać samemu i pobiec sobie np. z Pcimia do Łapczycy ( też około 42 kilometrów). A następnie zapłacić i dostać medal że przebiegłem maraton w Nowym Yorku. To byłby dopiero wirtualny klimat. No, ale czy to jest to samo? Na to pytanie każdy sam sobie musi odpowiedzieć. Dlatego Mini Cytadela By Night gdzie biegnę w Poznaniu na odpowiednim dystansie ( ba mogę nawet na Cytadelę się wybrać, bo w sumie niedaleko) tak, ale biegać płatny wielki bieg dookoła domu, to nie ma klimatu. No, ale oczywiście są chętni i nikomu nic nie zamierzam ani zakazywać, ani odradzać. Każda osoba biegająca ma swoją tup-karmę I ona jego lub jej biegowe ścieżki prowadzi i prostuje.