Domyślam się, że pytanie, które w tytule postawiłem jest trochę dwuznaczne. Nawet można napisać, że wieloznaczne, gdyż w zależności od sytuacji, którą opisuje czy też interpretuje może być różnorako odbierane i do naszych potrzeb dopasowane. Zacznijmy od początku.

Pierwsze pytanie: czy lepiej biegać przed snem, czy może tuż po obudzeniu. Jeszcze może być wersja pomiędzy czyli w środku dnia, kiedy np. wrócimy z pracy. Myślę, że tutaj nie ma konkretnej zasady czy też reguły. Biegamy wtedy, kiedy mamy siły i chęci. Jednym pasuje rano przed pracą gdyż ładują w ten sposób swoje życiowe akumulatory, inni wolą tuż przed snem, by jeszcze dotlenić umysł, nim odlecimy w ramiona Morfeusza. Chociaż my panowie wolelibyśmy w ramiona pani Morfeusz czyli np. Morfeuszki. No, ale możemy też „po” potraktować jak w np. w moim przypadku tuż po pracy, by trochę odstresować się po codziennych obowiązkach i nieuniknionych mniejszych lub większych obciążeniach umysłowo-duchowych. Taka przebieżka od razu po powrocie do domu daje nam ognia na wieczorne domowe zadania…

Kolejny temat czy lepiej biegać przed czy może po jedzeniu. Jeżeli ktoś biega rano, to przed śniadaniem chyba nie wskazane, ale w przypadku lekkiego rannego posiłku, kto wie. Może i faktycznie. Ja akurat zdecydowanie wolę po powrocie z pracy, ale jeszcze przed ostatnim posiłkiem. Parę razy zdarzyło mi się już po ostatnim posiłku tuptać, ale generalnie nie przepadam po jedzeniu, gdyż jak człowiek jest z lekka opchany czy też wypełniony, to dosyć ciężko ruszyć w tuptaniec. Trzeba trochę odczekać, a potem po jedzeniu i odczekaniu naturalny leń się człowiekowi włącza. Po jedzeniu biega się ciężko, a na głodniaka człowiek się śpieszy, bo jak dobegniemy to w nagrodę można coś zjeść.

No kiedyś już przeze mnie opisywany temat: czy lepiej biegać przed seksem, czy może lepiej po. Nie będę przytaczał tych samych argumentów, tylko wrzucę link

przypominający, że seks po bieganiu najlepiej pasuje. Czyli podsumowując pytanie czy lepiej biegać przed czy po to możemy dojść do wniosku, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi i wszystko jest uzależnione od opisywanej sytuacji. Natomiast jedno jest raczej pewne. Nie warto biegać w trakcie. I tu nie ma znaczenia o której z omawianych sytuacji mówimy. No chyba że jesteśmy kurierem, lub biegami w pracy z różnymi dokumentami.

Do tego nasze wieczne biegowe tematy: lepiej się rozciągać przed czy po. Lepiej iść na „siłkę” przed czy po i tak dalej i tym podobne. Jak mi kiedyś radził znawca tematu, to przed biegiem lepiej się rozgrzać, a po rozciągać. Co do treningu siłowego, to lepiej go robić także bardziej po niż przed. Jak tak zerkam w te różne porady, to wszyscy znawcy tematu głoszą, że lżejszy trening przed, mocniejszy po, ale ostro w mięśnie dać podczas dnia wolnego. I po takiej rzezi mięśniowej warto dać luzik biegowy. Tylko czy takim razie warto dać mocno w mięśnie? W końcu tracimy dzień biegowy. Kwestia myślę, że do rozważenia uzależniona od tego, jakie są nasze priorytety.

Wracając na chwilę do głównego pytania, czyli czy lepiej biegać przed czy po, myślę że jest to temat na głębsze badania, które obrazują wydolność i możliwości eksploatowania naszego organizmu w opisywanych sytuacji. Z drugiej strony zawsze jest jakieś przed i zawsze jest jakieś po.