Od ładnych paru lat bieganie stało się w naszym kraju, najpopularniejszych pod względem uprawiania sportem. Oczywiście nie może się równać z tymi, które przyciągają przed TV miliony Polaków, takich jak piłka nożna, skoki narciarskie czy siatkówka, ale pod względem mniej lub bardziej regularnego uprawiania jest chyba mimo wszystko na pierwszym miejscu. I tu mówimy nie tylko o takim zwykłym parę razy w tygodniu tuptaniu pod domem, ale przede wszystkim myślę, że w braniu udziału w różnych imprezach biegach o masowym charakterze, w których startuje pewno tysiące naszych rodaków każdego miesiąca. I to takie godne tysiące, myślę, że w setki idące. Jest to zjawisko, które nie tylko my biegający, kibicujący nam na trasie czy wyklinający, stojący w korkach dostrzegają.

Ostatnio oglądałem jeden z popularniejszych myślę, seriali w naszym kraju, czyli Ojca Mateusza. Nikt, kto go chociaż raz oglądał, a myślę, że jest takich wśród nas biegających sporo, nie powie, że jest to serial propagujący bieganie. Nie jest to ani tasiemiec brazylijski, ani jakiś skierowany do danej grupy społecznej film, tylko taki miły serial praktycznie dla każdego. No i tematem przewodnim, wokół którego toczyła się akcja ostatniego odcinka był właśnie bieg masowy w Sandomierzu. Co prawda dla nas, regularnie biegających zrobienie z biegu na 5 kilometrów wielkiego porywającego całe miasto wydarzenia jest raczej trochę śmieszne, ale myślę, że tutaj ważny był przekaz. Widok aktorów startujących w tym biegu, szczególnie jednego, trochę ponad gabarytowego policjanta, robił wielkie wrażenie. I jeszcze ta jego radość z otrzymanego na mecie medalu. Muszę przyznać, że było to piękne.

Jeżeli tego typu zawody sportowe pojawiają się w takiego rodzaju serialu, oznaczać to może jedno. Bieganie wyszło już poza ramy zwykłego hobby czy pasji, porywającej dosyć sporą grupę osób, a stało się w naszym kraju zjawiskiem społecznym. I to zjawiskiem, które porywa za sobą coraz więcej ludzi, a przez swoją masowość objawiającą się zamykaniem różnych miast staje się mniej lub uciążliwą częścią życia całego kraju. Na koniec jeszcze jedna refleksja. Z ciekawości zerknąłem jak wygląda kalendarz biegowy właśnie w Sandomierzu. Trzeba przyznać, że nie mamy tam za dużo biegów. Generalnie całe województwo świętokrzyskie nie jest za bardzo rozbiegane. Dość napisać, że jest to jedyne województwo w naszym kraju, gdzie nie mamy żadnej lokalizacji parkrun. Kiedy tak zerknąłem w kalendarz sandomierskich imprez biegowych, to dotrzegłem Bieg z Marzanną, Bieg Żołnierzy Wyklętych, Krwawa Pętla ( fajnie brzmi) Sandomierskie Biegi Kwitnących Sadów i Sandomierska Jesienna Dycha. Do tego dwa triathlony, duathlon i to by było na tyle. I w całym województwie podobnie to wygląda. Co prawda w Kielcach w Dolinie Silnicy coś jest planowane, ale chyba jeszcze nie ruszyło. Nie mniej trzymam kciuki, by Świętokrzyskie też dołączyło do parkrun rodziny. W każdym razie trochę więcej tam, niż w Sandomierzu biegają.