Dzisiaj chciałbym znowu na chwilę się zatrzymać nad moim ulubionym cyklem biegowym, czyli parkrun. Jak już nie raz pisałem podejrzewam, że właśnie dzięki temu cyklowi moja biegowa pasja ciągle płonie może raz mocniejszym, a raz słabszym, ale ciągle gorącym ogniem. Tak szczęśliwie się złożyło, że narodziny mojej pasji zbiegły się z raczkowaniem tego cyklu w naszym kraju. Kiedy zaczynałem biegać mieliśmy w naszym kraju cztery czy pięć lokalizacji: Gdynia, Gdańsk, Łódź i właśnie na pewno Poznań. I nie pamiętam czy, a jeżeli tak jaka jeszcze jedna, ale te cztery z pewnością. Na całym naszym globie mieliśmy wtedy trochę ponad 400 lokalizacji chyba w ośmiu krajach, do których zaliczaliśmy trzy kraje najbliższej wspólnoty brytyjskiej czyli Anglię, Szkocje i Irlandię.

Od tego czasu minęło 7 lat. Można napisać, że przez te siedem lat parkrun trochę zrewolucjonizował bieganie na całym globie. Obecnie parkrun to już 21 krajów w tym takie egzotyczne jak Japonia, Singapur, Nowa Zelandia, Malezja, Namibia czy Eswatini. Parkrun biegają także w tak różnych kulturowo czy nie do końca lubiących się pod względem politycznym krajach jak Rosja czy USA. Biegają także w Południowej Afryce. Biegają już parkrun i w Europie i Azji i Ameryce Północnej i Australii. I podejrzewam, że to nie koniec krajowej ekspansji.

W wymienionych powyżej krajach biegi odbywają się do tej pory 1826 lokalizacjach, ale to nie jest koniec. Ale o tym za chwile. We wszystkich biegach do tej pory przebiegło prawie 3.800.000 osób. Tak zbliżamy się do 4 milionów. Potraficie to sobie wyobrazić? Jak napisałem na początku liczba lokalizacji nie jest ilością stałą i ciągle rośnie. Kiedy zaczynałem biegać, mieliśmy w kraju ich 5. Obecnie mamy 60 aktywnych lokalizacji, a w przyszłym tygodniu rusza po sąsiedzku, czyli w Swarzędzu 61. I jak zwykle będzie to początek z przytupem. Na inaugurację czekają jeszcze zgłoszone trzy inne lokalizacje, czyli jak ruszą będziemy mieli już 64.

Muszę przyznać, że parkrun jest dla mnie fenomenem pod względem organizacyjnym. Przecież w centrali musi być ktoś, kto nad całością czuwa. Musi być jakaś administracja, jakieś ramy organizacyjne, dzięki czemu to wszystko sprawnie funkcjonuje. Przecież byśmy my pobiegli w takiej ilości lokalizacji potrzebnych jest co tydzień prawie 2000 koordynatorów, podejrzewam, że ponad 10.000 wolontariuszy. Do tego zliczanie, kto ile ma startów, tysiące myślę koszulek które otrzymujemy po przebiegnięciu danej ilości biegów, to wszystko są zapewne nie małe koszty. Do tego to wszystko trzeba ogarnąć, , musi być jakaś infrastruktura informatyczna, która umożliwi sprawne funkcjonowanie całości. A jeszcze podejrzewam, że nie tylko w Poznaniu możesz na mecie wodę czy ciacho dostać. I to wszystko dla nas biegaczy za darmo. Tutaj bez wątpienia można napisać: biegacze biegaczom biegowe niebo organizują. I to wszystko tydzień w tydzień praktycznie bez żadnych przerw. Odkąd biegam w Poznaniu nie pamiętam dwa, góra trzy razy bieg był odwołany, ale to było związane z zewnętrznymi czynnikami atmosferycznymi i raz chyba akurat jakieś święto przypadało, kiedy nie dało rady pobiec. A poza tym tydzień w tydzień i na Cytadeli. Czy pojadę w przyszłym tygodniu na inaugurację do Swarzędza nie wiem, ale kiedyś się tam z pewnością pojawię. Jednak mojemu sercu najbliższa jest Cytadela.