Ostatnio trochę przycichłem na blogu, ale to jest związane z moim stanem pięty. Jak już wspomniałem dopadł mnie ból tyłu pięty. Czy to stroga piętowa czy rozcięgno podeszwowe, czy może to jedno i to samo nie wiem, w końcu nie jestem specem. No, ale podjąłem rekawice i postanowiłem co jest w końcu logiczne zmierzyć się z tym bólem. Najpierw próbowałem leczyć jakimiś domowymi metodami wyczytanymi w necie, ale niestety nie zakończyło się to sukcesem. Musiałem udać się do lekarza ( oczywiście telefonicznie, bo w obecnych czasach z innym leczniem chorób nie związanych z wiadomym tematem jest bardzo utrudnione) no i przpisano mi lekarstwo w postaci dicloduo combi. Połączenie brania kapsułem z treningiem masującym pięty na piłeczce.

Oczywiście bieganie na razie zupełnie odpuściłem. Jednak myślę, że jutro spróbuję wreszcie, znowu, nareszcie chociaż parę kilometrów sobie machnąć. Sam jestem ciekawy, jak to wybiegnie. Zacznę spokojnie, powoli jak w wierszu Brzechwy, „jak żółw ociężale” ruszy biegacz na trening ospale. No, a co się wydarzy to zobaczymy. Na razie myślę, że już prawie dobrze, ale będzie po jutrzejszej przebieżce zobaczymy. Jak różne plotki biegaja stąd i stamtąd proces pełnego leczenia może trwać nawet i 8 miesięcy. W sumie mogę się nawet cieszyć, że obecna sytuacja redukuje do minumum możliwość startu w różnych „normalnych” biegach, gdyż nie jest tak bardzo mi żal. A tak mam jeszcze czas, by wrócić do zdrowia, bo i tak nic normalnego się w tej chwili nie odbywa, a biegi witrualne, to jednak nie jest to samo.

Dlatego na razie spokojnie i bez stresów się regeneruję czekając lepszych, biegowych czasów. Pytanie na razie bez odpowiedzi, kiedy one do nas wrócą i będziemy mogli znowu wspólnie i gromadnie spotkać się na biegowych trasach. Na razie mimo wszystko chyba jednak się na to nie zanosi. Nie ma znaczenia tutaj jak każdy czy każda z nas odbiera obecną sytuację i jakie ma jej temat zdanie, dostosować się do panujących obostrzeń po prostu musimy.