Po długich tygodniach samotnego biegania powoli wracamy do normalności. Jak zwykle pierwszy wyrwał się przed szereg Robert dłużej znany ze swoim zwykle wyprzedzającym innych projektem Cytadela By Night. W zasadzie od razu kiedy można już było wyjść z domu wprowadził możliwość wirtualnego biegania i wrzucania wyników. W tym tygodniu kończy się już 10 i ostatnia edycja wirtualnego cyklu. Ba nawet można pobiec i dyszkę i piątkę. Dyszkę rano już wrzuciłem, po południu jeszcze dołożę piątkę i będzie dobrze. Tak przynajmniej myślę.

No, a we wtorek wieczorową porą spotkamy się na Cytadeli o godzinie 20 by pobiec już klasyczną, grupową dyszkę. Muszę przyznać, że jestem bardzo ciekawy, jak to zostanie organizacyjnie zorganizowane. Pierwsze pytanie ilu nas przyjdzie. Mamy tutaj dwie opcje. Pierwsza że jeszcze ostrożnie i z obawą więc liczba tych, co przybędą będzie niewielka i wtedy ok. Ale co, jak stęsknieni biegowych wrażeń tłumnie zjawią się na Cytadeli i zamiast 150 będzie dużo więcej obecnych? Czy wystartujemy falami, czy inny jakiś scenariusz Robert w rękawie trzyma. Pierwszym jest to, że zrezygnował z dwóch dystansów i postawił tylko na dyszkę, ale czy to będzie stanowiło dla nas blokujący przesiew? Jak mam być szczery nie sądzę. No i jest jeszcze inna sprawa. Jak w czasie zbiórki, startu, biegu czy finiszu i odpoczynku na mecie zachować bezpieczny dystans. Owszem, mamy już wszyscy w nas w pewien sposób wszczepiony gen zachowania bezpiecznej odległości, ale jak to się sprawdzi np. w czasie startu? Będziemy stali w odległości jeden od drugiego tych dwóch metrów? To będzie bardzo rozciągnięty start. No i potem biec szczególnie na początku tak, by nie zbić się zbytnio w kupę. Wymijanie wzajemne szerokim łukiem. Muszę przyznać, że będzie to ciekawe wyzwanie. Wierzę jednak w Roberta i jego wizjonerskie zdolności organizacyjne. Tyle razy dał radę, to pewno da i teraz. Muszę przyznać, ze z ciekawością wybiorę się we wtorek na Cytadelę. Jeżeli wszystko się uda, to może być przełomowy, biegowy tydzień.