Chciałbym jeszcze na chwilę nawiązać do wczorajszego wpisu. Może nie już w charakterze ogólnym, na zasadzie bo bieganie w mrozie fajne jest, tylko bardziej konkretnym, aby tego nie nazwać technicznym. Jak już napisałem wczoraj mróz z bieganiem stanowią wyjątkową parę wzajemnie się eliminującą. Jednak w zależności od tego jak biegniemy, tak zróżnicowanie odbieramy mroźne ataki na nasze ciało i ego.

Kiedy biegniemy sobie spokojnie, treningowo, to czujemy przyjemność, jest super rozgrzewająco, ale ten mróz gdzieś tam nas otacza, a nawet w naszej podświadomości tkwi, powodując pewną delikatną formę temperaturowego dyskomfortu. Gdyż ogólnie jest zimno i nasze tuptanie chociaż fajne i super, to jednak tego nie zmieni. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda, kiedy decydujemy się trening interwałowy. Ja mam swoją metodę takiego treningu i mimo, że może nie do końca wpisuje się on w klasyczny układ interwałowy, to na mróz i moje potrzeby jest idealny. U mnie wygląda to tak, że robię interwały w układzie minuta za minutę. Jasne chyba i logiczne: minuta szybko i minuta wolno. W jednostkę treningową staram się wpleść 10 minut szybkich i drugie 10 wolnych. Ze względu na urazy ostatnie miesiące odpuściłem się sobie tę formę treningu, ale że od paru dni wzmacniam moje mięśnie żelem no dol, wczoraj spróbowałem ponownie.

Tak się złożyło, że od paru dni mamy powrót pani zimy, i temperatura zdrowo zbiegała poniżej zera. Z jednej strony nie chce się biegać w takich warunkach, ale z drugiej jak pisałem wczoraj nie ma nic przyjemniejszego niż bieganie w takiej właśnie temperaturze. A jeżeli do tego dołożymy jeszcze interwały… Napiszę krótko: miód i malina. Wczoraj po takich interwałach wróciłem do domu rozgrzany i rozpalony niemal jak po dobrym seksie. Wiadomo, że to niemal robi dużą różnicę, ale pewna forma biegowego spełnienia nastąpiła. Podsumowując w trzech zdaniach można tak napisać: jest bardzo zimno, czujesz mróz? Na interwały zaraz rusz. One z pewnością cię rozpalą. I to taki sposób, że kiedy wrócisz do domu, to już będziesz tęsknił za kolejnymi. No, a w przyszłym tygodniu do interwałów dołożę jeszcze trening tempowy na bieżni. I tak powoli, spokojnie do sezonu będę się szykował Byle urazy odbiegły, to jakaś forma z pewnością przybiegnie.