Dzisiaj chciałem, zgodnie z prośbą, czy zainteresowaniem jednego znajomego, który kilka dni temu skomentował mój wpis o zmianie biegowej trasy wrócić do tego tematu. Jak napisałem w niedzielę pobiegłem sobie zupełnie inną trasą najpierw przez miasto, a wracałem wzdłuż Warty mając po drodze bardzo ciekawe widoki. I to wcale nie koniecznie były one związane ze śmieciami czy butelkami które pod nogami się walały. Nadwarciańskie tereny w ciepłe weekendy są areną jednego wielkiego pikniku, gdzie gromadnie wylegają mieszkańcy naszego masta, zostawiając za sobą czy raczej po sobie jeden wielki chlew. Patrząc na niego można się zastanawiać ile my ludzie mamy współnego z innymi, podobno bardzo inteligentymi czworonogami, które często na nasz stół w postaci kiełbas czy różnych rodzajów mięsiw trafiają.

No, ale nie o tym chciałem napisać. Zinteresownie komentujcego wzbudził, króciutki fragment mojego opisu, gdzie wspomniałem, że w czasie biegania można napotkać opalającą się topless panią. No i padła prośba, by trochę rozwinął temat. No więc już informuję. Jak wspomniałem biegłem nad Warą od ulicy Ugory w stronę Starołęki. Kiedy dobiegłem do skrzyżowania Garbary z Estkowskiego skręciłem i pobiegłem w kierunku ronda Śródki. Kiedy dobiegłem do Warty zbiegłem tuż za mostem Bolesłwa Chrobrego zapominając, że przecież kawałek dalej Warta łączy się z Cybiną I będę musiał wrócić. No, ale biegłem takim bardzo mało uczęszczanym fragmentem naszego miasta Po jednej stronie mojej biegowej ścieżki siedziało dwóch czy trzech piwożłopów, a tuż przed złączeniem Warty z Cybiną trochę osłnięte z boku opalały się centralnie dwie panie topless. I to leżąc na plecach. Muszę przyznać, że starałem się zachować w pełni profesjonalnie, nie spoglądając (przynajmniej za bardzo) w ich stronę. Jednak kiedy kawałek dalej okazało się, że dobiegłem do połączenia obu strug wodnych i musiałem wrócić to kiedy znowu obok obu Pań przebiegłem, to obie aż się podniosły spogądając na mnie ironicznym wzrokiem. Pewno sobie pomyślały: “ taaa biega..stary poglądacz..niby nie patrzy,a pewno oko w gałce ocznej szaleje jak na karuzeli”. A ja tym bardziej uciekałem wzrokiem, tym bardziej, że uniesione eksponowały swoje wdzięki. No, ale na tym się skończyło i bez słowa pobiegłem dalej. Mam nadzieję, że od następnej niedzieli tłumy biegających się tam nie pokażą.

Natomiast jeżeli ktoś lubi takie widoki, to mamy w Poznaniu i okolicach podobno jeszcze trzy miejsca, gdzie asekualnie w pełnej wolności cielesnej można się opalać. Jak podaje Głos Wielkopolski z 2014 roku mamy w samym Poznaniu nad Rusałką na wysokości ulicy Żarnowskiej. Kolejne nad Jeziorem Kierskim, gdzieś koło Baranowa. Ostatnie, o którym plotka głosi znajduje się we wsi Bugaj pod Pobiedziskami nad jeziorem Kowalskim przy ulicy Wierzenickiej, gdzie znjduje się podobno oficjalna plaża naturystów. Można sobie zrobić przebieżkę dookoła jeziora.Tylko ciekawe czy ktoś wpuści tekstylnego biegającego przez plażę. Może się okazać, że by przebiec przy plaży, trzeba będzie rozebrać się do rosołu. To co, ktoś się wybierze? Tak sobie zmierzyłem z Poznania nad jezioro jest około 20 kilometrów w jedną stronę. Przebieżka w obie strony plus nad jeziorem to wybiegnie ponad 50 km. Trochę daleko, jednak jak dojedziemy do Promna I zrobimy sobie obiegniecie całej linii brzegowej jeziora to wybiegnie nam około 17 kilometrów, czyli bardzo przyjemne wybieganie.

Dlatego chyba szybciej i bliżej nad Rysałkę czy Kierz. A jak będzie ładna pogoda, to jakie widoki można po drodze trafić. Tyle, że są to informacje sprzed paru lat. Czy nadal istnieją? Nie mam pojęcia, informacje są sprzczne. Dlatego chyba przy Warcie biegać dobrze wypatrując jak ktoś ciekawy. Jest jeszcze opcja przebiec się do nad plażę w Chałupach, o których kiedyś klasyk śpiewał, ale to chyba daleko. Dlatego jak ktoś ciekawy niech przebiegnie się nad Wartą, albo gdzieś po podpoznańskich lasach polan odkrytych wypatrując.