Muszę się z lekkim wstydem przyznać, że moje treningi od zeszłorocznego poznańskiego maratonu były, że tak delikatnie napiszę bardzo lightowe. Biegałem sobie na luzie i w spokoju te parę kilometrów dziennie. I to jeszcze bez jakiś ekstra wspomagań, ot na zasadzie człapania i to takiego bardzo człapania.

No i efekty były jakie były. W zasadzie mogę napisać, że brak efektów był jaki był. Dość skrobnąć, że moje wyniki na parkrun przekroczyły 30 minut, a na poznańskim półmaratonie miałem 2 godziny i 15 minut. Jeżeli porównam to z moimi najlepszymi ( a przecież wcale nie jakimiś ekstra) wynikami na parkrun na poziomie 23 minut z hakiem, a na połówce poniżej 1 godziny i 50 minut, to można jedynie podsumować: dno, tragedia i 10 metrów mułu. No, ale to był efekt i wagi która cicho, acz niespodziewanie przybyła, jak i mojego całkiem luźnego w ostatnich miesiącach podejścia do biegania. Chociaż bez wątpienia moje podejście wynikało w dużej mierze właśnie z przybyłej wagi.

No, ale w końcu wziąłem się znowu za siebie i wraz ze znikającymi kilogramami zaczęły znikać i sekundy zmieniające się w wyniki na parkrun. Zresztą także zmieniłem znowu mój cykl treningowy, trochę dołożyłem kilometrów, a nawet od nawet od czasu do czasu zacząłem w czasie treningów podkręca tempo. Jakieś efekty już się pojawiły. Przede wszystkim na parkrun zszedłem poniżej 30 minut. Ba, nawet w tym tygodniu udało się i 29 minut złamać, więc poprawa zaczyna być widoczna. Jak będzie dalej zobaczymy. Na razie powolutku jedno gubimy ( kilogramy), coś dodajemy ( kilometry), dodatkowo podkręcamy ( tempo), i mam cichutką nadzieję, że w efekcie wynik się poprawi, a do maratonu w październiku stanę tak przygotowany, jak w tym krótki czasie można się przygotować. Na tą chwilę od momentu rozpoczęcia ponownego gubienia, czyli końca zeszłego roku uciekło 10 kilogramów, czyli przyzwoicie. Cel do maratonu jest jeszcze te minimum 7, a w przyszczły rok chciałbym wbiec w jeszcze minus 10 do 12 ( oczywiście z tą siódemką włącznie, nie dodatkow ekstra). I to mi przyświeca, ale jaki będzie wynik zobaczymy.

W każdym przypadku coś się zaczyna dziać, a co z tego wyniknie, to się jeszcze okaże. Z pewnością sporo jeszcze pracy przede mną, no ale bez pracy nie ma kołaczy, chociaż w tym przypadku nie o kołacze biega.