Dzisiaj, jak to w każdą sobotę, pod warunkiem oczywiście, ze mam ją wolną i nic niespodziewanego nie wyskoczyło, udałem się na Cytadelę, by w moim ulubionym cyklu biegowym wystartować. Jak co sobotę w naszym mieście dosyć liczna grupa prawie 200 osobowa pojawiła się na miejscu zbiórki. Byli nie tylko biegający z Poznania, ale także mocna ekipa z Łodzi i z jeszcze paru miast naszego kraju. Co prawda tup-turystów spoza naszego kraju dzisiaj nie widziałem, ale nie raz byli, co znaczy że międzynarodowa turystyka parkrunowa także kwitnie. Nie ukrywam, że pod koniec września także i mi się objawiła wizja takiej wyprawy, ale jak będę już na etapie wylotu coś na ten temat skrobnę. Na razie jeszcze za wcześnie.

Jak już nie raz pisałem, parkrun jest dla mnie nie tylko moim ulubionym biegiem, ale wręcz fenomenem biegowym, który przejmuje chyba nawet rolę dominatora na biegowym rynku. Już w tej chwili mamy ponad 1900 biegów, odbywanych tydzień w tydzień w 21 krajach. Do tej pory odbyło się prawie 315 tysięcy startów, w których łącznie wzięło udział ponad trzy miliony osiemset tysięcy biegający. Tylko w naszym kraju mamy już 67 lokalizacji ( dzisiaj ruszył Malbork) i wcale nie wygląda, by się to miało zatrzymać. Kiedy zaczynałem moją przygodę z bieganiem w 2012 roku ( akurat były to początki poznańskiego parkrun), to w naszym kraju mieliśmy bodajże 4 czy 5 lokalizacji, a na całym globie trochę ponad czterysta w szczęściu czy siedmiu krajach. Jak widać przez siedem lat liczba krajów wzrosła przeszło trzykrotnie, a liczba lokalizacji prawie pięciokrotnie. I to wcale nie wygląda na to, by to miało się zatrzymać. Niedawno do rodziny parkrun wkroczyli nasi zachodni sąsiedzi, a tak jest lokalizacji że ho, ho, ho albo i jeszcze więcej. Jeszcze większy potencjał mamy w Rosji, gdzie oficjalnie na razie widziałem 10 lokalizacji, ale zarejestrowane i czekające na inaugurację mamy już chyba 3 razy tyle. Taki Nowosybirsk, Krasnojarsk czy Jakucja robią wrażenie.

Co ciekawe parkrun jest poza wszelkim podziałami. Biegają go w Rosji, biegają w Stanach i nie przeszkadzają im animozje narodowe. Biegają w krajach o kulturze chrześcijańskiej ( bez znaczenia katolickiej czy protestanckiej), tam gdzie dominuje ateizm, ale także w Malezji, gdzie dominuje Islam, Eswatini gdzie dominują niezależne kościoły afrykańskie, czy Japonia oraz Singapur, gdzie mamy przewagę buddyzmu. Jestem ciekawy jak dalej będzie z rozwojem parkrun, gdyż nie wygląda by miało się to zatrzymać. Trzeba przyznać, że jest to fenomen przejmujący rolę dominatora na biegowym rynku. I nie wygląda, by się to miało zatrzymać.

Jestem ciekawy, kiedy przekroczymy liczbę trzydziestu krajów, 3 tysięcy lokalizacji z czego stu tylko w naszym kraju. Podejrzewam, że może to być szybciej, niż myślimy. Jest to chyba jedyny bieg robiony przez pasjonatów i dla pasjonatów, bo kasy tutaj nie ma. W przypadku tego cyklu można śmiało napisać: łączy nas pasja, gdyż bez niej nie byłoby tych biegów. A najlepsze w parkrun jest to, że będąc zarejestrowany, możesz ze swoim kodem startowym pobiec w każdej bez wyjątku lokalizacji na świecie, gdzie tylko cię los, albo nadmiar kasy rzuci.