Jak zapewne parę osób, które od czas do czasu zerkają na mój profil się zorientowało ostatni tydzień spędziłem w Odessie na południu Ukrainy, gdzieś przy Morzu Czarnym. Jako osoba biegająca oczywiście wpierw musiałem się zorientować czy i jakie są tam biegi. W końcu, gdyby nie było żadnych, po co byłoby tam jechać? Pewien smutek mój spowodował fakt, że nie było tam parkrun. Jednak okazało się, że na Ukrainie i Słowenii mają bardzo zbliżoną inicjatywę, która nazywa się runday. Na Ukrainie naliczyłem 10 lokalizacji, a na Słowenii jedną, oczywiście w Lubljanie. Tak w skrócie, jest to toczka w toczkę parkrun. Czyli mamy sobota 9 rano ( chociaż kiedy my byliśmy okazało się, że w Odessie w sezonie jesienno-zimowym jest przeniesione na 10), mamy kody, które otrzymujemy po darmowej rejestracji na maila, które po wydrukowaniu należy przynieść na start. Po biegu są one sczytywane , a wyniki się otrzymuje na maila. Tak, więc zasady są identyczne zmienia się tylko nazwa no i gdzieś tam godzina. Muszę przyznać, że próbowałem się dowiedzieć, dlaczego nie zwiazali się z parkrun, ale nie otrzymałem odpowiedzi, a jedynie to gdzieś mi mignęła na stronie informacją, że podobno parkrun nie był zainteresowany Ukrainą. Podejrzewam, że ma to trochę związku z faktem, że mocno parkrun jest już rozwinięty w Rosji, i mogą tutaj być jakieś poszukiwania drugiego, politycznego dna. No, ale nie mam takich informacji, więc mogę tylko zgadywać.

W Odessie runday odbywa się w Parku Szewczenki. Na wszelki wypadek jeszcze przed przylotem skontaktowałem z odesskim szefem prowadzącym, więc on już wiedział, że będę więc nie było na miejscu niespodzianki. Zgodnie z podanymi na stronie informacjami na miejscu startu byłem pół godziny przed planowanym wydarzeniem. Przychodzimy, patrzymy, a tam nikogo… Przez chwilę poczułem się trochę skołowany, na szczęście na kwadrans przed startem przybyła cała ekipa biegająca ze mną łącznie… 9 osób plus koordynator do mierzenia czasu. Kiedy im podałem nasze poznańskie liczebne stany, to stwierdzili, że zupełnie inne jest bieganie u nas i u nich. Że tak naprawdę u nich to dopiero się rozwija. No, ale nic zgodnie z tamtejszymi zwyczajami najpierw zrobiliśmy wspólną rozgrzewkę, no a potem ustawaliśmy się na linii startu… Sama trasa to dwie pętle po parku. Prosta, bardzo fajna do biegania bez żadnych takich ozdobników, czy raczej obciążników, jakie mamy na Cytadeli. Muszę przyznać, że biegło się fajnie, dzisiaj po powrocie wyniki już były

Jak mam być szczery, myślałem, że będę napisany bukwami i chciałem zagadkę zadać, który byłem, gdyż coś tam jeszcze bukw pamiętam i pewno bym się odnalazł. Jednak spotkała mnie wielka niespodzianka, gdyż byłem w wynikach, jako jedyny naszym znczy się łacińskim alfabetem zapisany. Ba, a, nwet niezły czas udało mi się wytuptać, gdyż najlepszy od hohoho, albo i jeszcze dawniej. Sama inicjatywa super, widać, że osoby tam biegające sa już ze sobą zżyte, wybiegane i doskonale się wspólnie bawią. Jeżeli ktoś będzie na Ukrainie i odwiedzał jedno z miast, w którym runday się odbywa mogę z czystym sumieniem polecić. Po biegu doszedł jeszcze jeden pan, który opowiadał o innej inicjatywnie biegowej w Odessie, ale o tym i generalnie trochę więcej o bieganiu w tamtym rejonie jutro. Jedno, co mnie zaintrygowało, to fakt, że zapisałem się jako klub parkrun Poznań, a podano runner people… Ciekawe… Odniosłem wrażenie, że coś tu nie gra na biegowej linii.