Niby do pierwszego większego mojego tegorocznego wymęczenia czyli poznańskiej połówki jeszcze mamy trochę ponad 2 miesiące. Muszę przyznać, że zaczynam się zastanawiać jak dalej działać. Ja wiem, że połówka w sumie to taki przyjemny dystans, który praktycznie każda względnie wybiegana osoba pokona, ale jakieś tam plany, zamierzenia oraz wizje w głowie czy duszy się rodzą. No, a jeżeli takie czy inne plany związane z osiągnięciem założonego celu, to już najwyższy czas, by trochę zacząć podbijać biegową, a w zasadzie treningową stawkę. Jak to mówi stare przysłowie: bez pracy nie ma kołaczy i nie ma znaczenia jakiej pracy to dotyczy.

Powiedzmy sobie szczerze, przygotowanie się do konkretnego startu to także jest konkretna praca. Oczywiście pod warunkiem, jeżeli w ramach tego startu stawiamy przed sobą konkretny cel. Bo jeżeli nie stawiamy, a coś i tak i tak w danym zakresie robimy, to samym stabilnym i trwałym wykonywaniem określonych czynności także może ten nie cel, ale będący jakimś celem osiągnąć. W końcu samo pokonanie półmaratonu nawet bez jakiegoś konkretnego wyniku jest dla nas, zupełnych amatorów także celem samym w sobie. I do takiego samego tylko pokonania także należy się odpowiednio przygotować. Tyle, że o ile tutaj wystarczy tylko odpowiednia stabilizacja pracy treningowej, to jeżeli chcemy jakiś konkretny czas osiągnąć przekraczający nasze dotychczasowe osiągnięcia, to już pewną tup orkę musimy zastosować.

Jak już pisałem wcześniej obecnie jestem na dwóch jednostkach treningowych dziennie przedzielonych treningiem wzmacniająco-rozciągającym. Jak mam być szczery czuję, że zaczyna być chyba coraz lepiej. No, ale oczywiście mogę się mylić i to tylko moje takie widzimisię. Co prawda we Wrocławiu niezgorszy czas uzyskałem, ale tam trasa prosta i płaska jak stół, więc można napisać, że gdybym nie uzyskał takiego czasu to byłoby kiepsko. A i tak pod koniec zeszłego roku miałem w dwóch przypadkach na Cytadeli lepsze czasy niż we Wrocławiu. No, ale na razie w wersji stabilizacyjnej podbijam moje treningi. Oznacza to, że trzymam się mojego poprawionego planu treningowego i nic nadto. Co z tego wybiegnie okaże się w kwietniu w Poznaniu. Jakiś tam skromny cel przed sobą stawiam. Może z lekkim niepokojem, gdyż moje biegowe planowanie zwykle zdaje się psu na budę, ale co mi tam. Co ma być to będzie…