Wczoraj wpadł mi przed oczy na facebook plakat zapowiadający 6 maja start zapisów do Biegu Niepodległości w Poznaniu. Jak w zeszłym roku będzie to dystans 10 kilometrów, a limit zapisów na poziomie…. 100.000 osób. Tak, to niby nie jaja, faktycznie taki zapis na plakacie można zobaczyć ( na dowód wrzucam go jako ten wpis prowadzący). Jak mam być szczery nie wiem, co o tym myśleć.

Jeżeli jest to chwyt marketingowy mający wzbudzić chęć zapisów już przed terminem ich rozpoczęcia, to muszę przyznać, że genialny. Naprawdę pobudza wyobraźnię. Natomiast jeżeli faktycznie na tym poziomie Organizator chce liczbę potencjalnych biegnących ustanowić, to no właśnie… Jakoś nie widzę biegnącego po naszych ulicach tłumu 100.000 osób. Zresztą samo dotarcie takiej liczby biegnących na start i ustawienie ich w maksymalnie rozciągniętej strefie startowej. Ile grup startujących w przedziale powiedzmy co 5 czy 10 minut musiałoby być, aby taki tłum się zadeptał się na starcie? Ja rozumiem, że można startować falami, jak w zeszłym roku, gdy 25 tysięcy ludzi jakoś się pomieściło, chociaż czasem było zamieszanie i bieg przypominał, jak to ktoś napisał z komentujących „ marsz pingwinów”. Ale 25 tysięcy, a 100.000 przy szerokości naszych poznańskich ulic? Toż to wydaje się być maksymalną głupota. Ja wiem, że kasa to podstawa i Organizator już ją liczy, ale wszystko powinno być zrobione z głową i w jakiś realnych ramach się mieszczące. Poznań liczy niecałe 600 tysięcy mieszkańców licząc w to dzieci i starców. To tak jakby nagle jedna szósta mieszkańców postanowiła w jednej chwili wyjść na jedną ulicę i się nią przespacerować. Nie wiem, czy jest ulica, która byłaby w stanie w naszym mieście taki tłum pomieścić. Ja rozumiem, że Organizatorzy mają jakieś wcale nie małe doświadczenie w organizacji biegów, mają pewno i jakąś wizję, ale czy sa w stanie na naszych, wcale nie najlepszych i najszerszych poznańskich drogach zorganizować tak wielki bieg, jakiego w naszym kraju jeszcze nie było. Jak dla mnie to wcale nie mała głupota.

Śmiem tylko przypomnieć, że w zeszłym roku na trasie jeden z biegaczy zmarł. Czyżby nasz Organizator chciał podbić stawkę i mieć więcej ofiar śmiertelnych? Chociaż z drugiej strony nie wierzę, by taki tłum udało się do naszego miasta ściągnąć na bieg. Jest to raczej mało realne. Może to ma być tylko zwyczajna podpucha. Czy raczej taki chwyt marketingowy. Ale nawet jeżeli tylko, to mimo wszystko niesmaczny. Bo jak dla mnie to nie wiem, czy będę chciał w Poznaniu startować. Mamy przecież w okolicy kilka fajnych Biegów Niepodległości, jak chociaż w Luboniu czy w Obornikach. Jeszcze nie podjąłem decyzji, na razie zerkam co się stanie 6 na początku maja.