Muszę się przyznać, że ostatnie dwa dni sobie zrobiłem czas odpoczynku biegowego. Co prawda normalnie dzień przerwy mam w piątki, ale od wczoraj dopadł mnie kompletny leń biegowy. Jest to nie tylko spowodowane samym zmęczeniem biegowym, ale o głównym powodzie napiszę za jakieś dwa miesiące z hakiem. Nadmienię tylko, że pewna zmiana w moim życiu się szykuje, ale nie jest ona związana z bieganiem. Chociaż nie zmienia to faktu, że zarówno na bieganie, ale także na moją płodność piszącą ma pewien wpływ.

Z pewnością jakiś wpływ na moje pewne znużenie biegowe ma zapewne także niedzielny wirtualny Słowak. Ostatni raz dłuższe biegowe trasy zaliczyłem w zeszłym roku i to był maraton poznański, czyli w październiku. A od tego czasu o najwyżej dyszki. Co ciekawe, mimo że wirtualnego Słowaka biegłem samotnie na przydomowej trasie, to i tak uzyskałem lepszy czas niż na dwóch moich ostatnich poznańskich półmaratonach z 2019 i 2018 roku. I to nie była mała różnica, bo w porównaniu z zeszłym rokiem to nawet 9 minut, a sprzed dwóch lat o ponad 3 minuty. Muszę przyznać, że fakt, że udało mi się w samotnym treningu uzyskać lepszy czas, niż podczas biegu zorganizowanego bardzo mnie cieszy. Tyle, że może nie jest to zbyt miarodajne. Nie mam co ściemniać, bo już o tym pisałem, że w ostatnich ponad 3 latach trochę mi się przybrało, co ostatnio udało się zrzucić. Oczywiście mówię tu o wadze. W końcu od listopada zeszłego roku zjechałem prawie 20 kilogramów, a to już jest jakiś wynik. Co prawda do mojego rekordowego osiągnięcia czyli zgubienia ponad 50 kg jeszcze mi daleko, ale gdybym znowu tyle zgubił, to podejrzewam, że mógłbym tego nie przeżyć. Teraz jak będzie utrzymywane te 72-73 kg, to będzie fajny wynik.

No, ale wracam już do tej weny co uciekła. Na razie pozwoliłem jej odbiec, ale myślę, że jutro, najdalej pojutrze rzucę się za nią w pogoń. W końcu nie mogę jej pozwolić zbyt daleko się oddalić. Jak z daleko mi ucieknie, to potem mógłbym jej dogonić. A to już raczej by było nie wskazane. To, że czasem odpuścić parę dni warto, to chyba wszyscy wiemy, ale to odpuszczenie też musi mieć swoją granicę. Dlatego spokojnie czekam aż wykrzeszę w sobie tyle sił i ochoty, by puścić się za weną biegową w pogoń.