Wczorajszy wpis poświęciłem parkrun, jako idealnemu przykładowi, że można zrobić biegi za darmo, na naprawdę wysokim poziomie organizacyjnym. Ale oczywiście to nie jest tak, że wielkie czy mniejsze płatne wydarzenia biegowe są gorsze czy że przez parkrun będą traciły tup-klientów. Owszem, te napiszmy trochę gorszego poziomu jakości ograniczającego się do wpisowego z który otrzymujemy tylko numer startowy, pomiar czasu i jakąś zwykłą drożdżówkę na mecie mogą mieć problemy z utrzymaniem się rynku. Jednak te wielkie wydarzenia z określoną renomą czy pragnące wbić się na rynek, ale w godny sposób raczej nie będę odczuwały parkrun jako konkurencji. Tak naprawdę to jest zupełnie inna klasa biegów i zupełnie inaczej jest to zorganizowane.

Tutaj mamy całą otoczkę dookoła biegową, której parkrun, z racji że nie posiada odpowiedniego budżetu biegowego mieć nie może. Tutaj nie ma tak, że przychodzimy i biegniemy, tylko jest budowane całe startowe napięcie. Czyli w tych największym i najpopularniejszych biegach zaczyna się od startu cyklu zapisowego. Są biegi jak np. Dycha Drzymały, gdzie nie ma opcji by wpaść na pomysł tuż przed biegiem, że się chcemy zapisać. Wtedy już jest z reguły pozamiatane, gdyż pakiet np. tysiąca miejsc zapisowych rozbiega się w przeciągu kilkunastu minut. No, ale Dycha Drzymały to jest ewenement, ale są też biegi gdzie aby się dostać trzeba być np. wylosowanym, jak to ma miejsce np. w maratonie w Nowym Yorku. Różni organizatorzy różne smaczki zapisowe wymyślają, by dodatkowo zwiększyć atrakcyjność danego biegu przez budowanie odpowiedniego zapisowego napięcia. A jeżeli nie ma niespodzianek i napięć zapisowych, to Organizatorzy starają się zbudować odpowiednią atmosferę przed biegiem oraz po jego zakończeniu.

Żeby nie być gołosłownym zatrzymam się konkretnym przykładzie półmaratonu poznańskiego z tym roku, gdzie było to w moim odczuciu bardzo dobrze zorganizowane. Na początku musimy oczywiście odebrać nasz pakiet startowy. Nie ma łatwo, że tuż przed biegiem idziemy, się przebieramy, zakładamy i biegniemy. O nie tutaj mamy całą celebrację. Najpierw trzeba było się przebić przez całe miasteczko biegowe oferujące wszelkiego rodzaju produkty do biegania, propozycje innych startów, oraz całą infrastrukturę związaną z tuptaniem. Idąc czujesz jak napięcie i adrenalina zaczyna w Tobie buzować. W końcu dochodzisz do miejsca, gdzie można odebrać pakiet, zwykle stoisz w kolejce, bo takich jak Ty są dziesiątki w danej chwili, którzy przybyli na miejsce. Czujesz już ogień stojąc w tłumie tak samo, jak Ty podminowanych zapaleńców. Wreszcie odbierasz pakiet ze wszystkimi przynależnościami czyli czasem koszulką a jak nie koszulką to innymi dodatkami. W Poznaniu mieliśmy koszulkę i sporo innych dodatków. Po odebraniu pakietu możemy zwykle jeszcze pójść i przekąsić większą lub mniejsza ilość bardziej lub mniej smacznego makaronu ( w zależności jak Organizator się popisze) a następnie albo jeszcze pokorzystać z różnych przygotowanych przez Organizatorów atrakcji ładując biegowy akumulator albo wrócić od razu do domu..

Kiedy rano przychodzimy na start jesteśmy naładowani jak akumulator co całonocnym podłączeniu do kabli. Oczywiście w czasie samego biegu mamy szereg atrakcji, to zespoły grające, to wodę to jakieś ekstrasy, ludzi albo nas oklaskujących, albo przeklinających, w każdym razie obojętnych przy naszej trasie jest mało. No i meta. Na początku, kiedy ją przekraczamy, ta nie do opisania euforia, że daliśmy radę, dobiegliśmy. No a potem: medale, znowu jakieś żarcie i czyli jak mawiał klasyk i jest tak pięknie, że piękniej być nie może. Bo daliśmy radę, dobiegliśmy i nawet jakąś mniejszą czy większą nagrodę otrzymaliśmy. Dodatkowo często mamy jakieś losowania i jak ktoś jest w czepku urodzony, to i samochodem z takiego biegu może wyjechać. Jednym słowem są biegi, gdzie cała biegowa organizacja huczy i buczy, aż miło słuchać, a my po takim biegu jesteś w stanie biegowego spełnienia. I takich biegów każdemu z nas życzę.