To, że nasza pasja naraża osoby ją uprawiające na szereg kontuzji i urazów, nie stanowi dla nikogo z nas żadnej tajemnicy. Tak było, jest i będzie. Jeżeli eksploatujemy nasze ciało, to od czasu do czasu ono się buntuje i mówi basta, stop,koniec i dalej nie ma już nic. Co w takiej sytuacji? Jest opcja usiąść na fotelu i czekać, aż uraz sam się znudzi i odbiegnie. Tyle, że może ona trwać tak długo, że czasem już potem zapominamy, od czego ten uraz nas odciął. Dlatego, zamiast czekać, aż minie wielu z nas podejmuję walkę z urazami. Bo w końcu jesteśmy osobami aktywnymi, a osoby o takim podejściu do życia nie czekają na to, co ono im da, ale same wychodzą mu naprzeciw stając w szranki uzbrojone tak, jak mogą.

Wiadomo, że pierwszą naszą bronią jest coś, co przez wielu z ironią jest traktowane, czyli nasza wiara. Wierzymy, że wyzdrowiejemy, że nasze działania przyniosą zamierzony efekt. Czy to coś daje? Zapewne wielu się zdziwi, ale napiszę, że bardzo. W psychologii bardzo często jest poruszana teoria afirmacji. Jak głos ciocia Wiki: „ Afirmować siebie to stymulować rozwój osobisty, poprzez akceptację siebie. Afirmacja polega zazwyczaj na powtarzaniu pozytywnych twierdzeń na temat własnej osoby, co ma prowadzić do identyfikacji z ich treścią. Afirmacja wykorzystuje mechanizm autosugestii i medytacji w celu wzmacniania poczucia akceptacji u osoby ją stosującej.” Czyli w takim maksymalnym skrócie: pozytywne myślenie, daje pozytywne rezultaty. Jeżeli będziemy wierzyli, że szybko staniemy na nogi i ruszymy znowu na treningi, to jest duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie.

Jednak bardzo, a w zasadzie prawie zawsze sama afirmacja nie pomoże. Potrzebujemy często jeszcze zewnętrznego wsparcia. Jak pisałem już kilka razy, od jakiegoś czasu miałem problem z dwugłowym i innymi mięśniami nóg. W zeszłym tygodniu otrzymałem żel no dol. https://biegaczamator.com.pl/?p=16047 . Początek stosowania czyli połączenie afirmacji z żelem – efekt bajka. Wydawało mi się, że jakby za pstryknięciem palcami cały uraz zniknął w jednej chwili. No, ale cuda zdarzają się w zasadzie tylko w Świętych Księgach, a w życiu to bywa trochę inaczej. Dlatego przyznam, że od czasu do czasu czuję jeszcze dyskomfort, ale jego chwile są coraz rzadsze i nie redukują do zera chęci wyjścia na trening. Z każdym dniem jest lepiej. No, ale ja chcę biegać i wierzę, że będę dalej biegał. A wiara i do tego żel to efekt rewelacyjny.