Muszę przyznać, że mam obecnie wcale niemały dylemat. Do głównego, tegorocznego startu, czyli poznańskiego maratonu mamy jeszcze prawie pół roku, więc do rozpoczęcia cyklu przygotowawczego jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Z drugiej strony, po naszej ostatniej poznańskiej „połówce” czuję, że napłynęła do mnie nowa biegowa moc.

Może nie jest to bieganie na poziomie moich najlepszych czasów, ba jak to śpiewał klasyk, „to se newrati”, ale mimo wszystko czuję, że mam nowy biegowy ogień w duszy mojej płonący. I to płonący dużo mocniejszym ogniem, niż jeszcze parę tygodni temu. No i chęć do wzmożonego tuptania duszę rozpiera. I w sumie jestem na lekkim rozdrożu. Jak teraz działać? Na, by rozpocząć treningową orkę przed maratonem, zdecydowanie za wcześnie. Ale usiąść cichutko w kącie i poczekać aż biegowy zapał duszę rozpalający minie? Chyba też nie tędy droga. Bo jak minie, ucieknie, gdzieś się schowa, to jak go potem znajdę czy rozpalę? Więc pierwsza droga chyba odpada. A może już zacząć orkę? Tyle co, jak się za wcześnie wypalę a potem pozostaną tuż przed startem same popioły? W sumie i tak źle i tak nie dobrze. Jaką strategię przybrać?

Myślę, że jest jeszcze trzecia droga. Droga polegająca, na tym by nie odpuszczać. Na razie biegać mocniej niż ostatnio, bo tak po-półmaratoński ogień rozpala mój biegowy piec, a kiedy przybiegnie czas, by wkroczyć już na przed-maratońską biegową wojenną ścieżkę, to jeszcze bardziej podkręcić to, co już i tak jak na moje obecne możliwości nawet fajnie się kręci. I wtedy, jeżeli za szybko się wypalę, to moc mnie pociągnie do przodu. No, a jak się wypalę, to też pozostaną same popioły.

Jak widać wszystkie trzy strategie niosą za sobą ryzyko, że pozostaną popioły. Ale z drugiej strony każda z nich w optymalnej sytuacji gwarantuje pełnię ognia przed startem. Cytując klasyka można napisać: i bądź tu mądry i pisz wiersze. Chociaż chyba zabawa rymami łatwiej mi przychodzi niż bieganie. Na razie sobie biegam i myślę, rozważam oraz szukam mojej optymalnej drogi. Wcześniej czy później znowu wkroczę na drogę biegowego mojego prywatnego wyścigu zbrojeń