Muszę przyznać, że w tym roku mój oficjalny sezon startowy, obejmujący płatne biegi zorganizowane został bardzo ograniczony. Obejmował cztery starty: półmaraton, maraton i dwie dyszki: Szpota i Bieg Niepodległości. I to wszystko. Do tego doszło jeszcze około 40 parkrun, ale to jest jakby poza wszelkimi kolejnościami i sezonami. Bo parkrun jest zawsze. W sumie podobnie także było w zeszłym roku.

Kiedy tak sobie porównuję te moje starty z ostatnich dwóch lat z czasami, ( lata 2014-2017) kiedy miałem na rozkładzie w czasie tylko jednego roku np. 5 półmaratonów oraz trochę dziesiątek , czy dwa lub trzy maratony, z dwa półmaratony, także kilka dziesiątek, gdzie np. płatnych biegów zorganizowanych miałem w roku kilkanaście nawet bliżej dwudziestu, to wynik 4 jest z lekka mało poważny. No, ale człowiek z wiekiem nie wiem, może dojrzewa, z pewnością ewoluuje, zmienia swoje priorytety i kroczy często zupełnie innymi ścieżkami do jakiegoś tam określonego celu. Z pewnością w zeszłym roku było to też związane z dodawaniem, a w tym odejmowaniem z wagi zbędnych kilogramów. Nie da się ukryć że waga w dużej mierze wpływa na nasze biegowe chęci. Teraz, kiedy już w zasadzie dotarłem co założonego wagowego celu, teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie by znowu wkroczyć na intensywną biegowa startową ścieżkę.

A jednak mimo wszystko nie odczuwam jakoś większej potrzeby, by rozszerzyć startowy roczny rozkład. Pewno w tym roku już nic, a w przyszłym pewno tak, jak w tym: półmaraton, maraton, bieg niepodległości i może jak fantazja dopisze jeszcze jakaś dyszka. Muszę przyznać, że trochę mnie to dziwi. W końcu mamy jeszcze w tym roku trochę w kalendarzu biegowych wyzwań, ale nie odczuwam jakoś potrzeby w nich startu. Trochę się zastanawiam nad przyczyną spadku ochoty do płatnych startów zorganizowanych. Nie chcę jednak wkładać kija w mrowisko, dlatego zostanę na tym, że ochota spada. Może właśnie tak musi być i jest to zdrowy, normalny objaw. Na szczęście zawsze jest parkrun, który tydzień w tydzień zaspakaja potrzeby spotykania się z takimi samymi jak ja biegowymi wariatami. Bo tak naprawdę te spotkania są najmilszym elementem tego typu biegowych zawodów. W końcu pobiegać czas sobie zmierzyć mogę równie dobrze pod domem. Ale tam tylu fajnych wariatów obojga płci nie spotkam.