W najbliższych dwóch dniach chciałbym się zatrzymać na przedstawieniu biegów, które są trochę bardziej niż biegami. Takie, które się czymś więcej niż tylko tuptaniem na klasycznych dystansach wyróżniają. To, że rynek biegowy szuka nowych rozwiązań, uatrakcyjnień zwykłego przebierania nogami jest rzeczą naturalną. Mamy coraz więcej różnych tego typu nietypowych rozwiąza. Zacznę od tekstu, który dwa lata temu został zamieszczony na portalu: trening biegacza:

„ krótki opis 9 najbardziej nietypowych – zwariowanych – oryginalnych wydarzeń biegowych w Polsce i na świecie.” Coś tam dodałem, ale główne przesłanie ze źródła zachowałem.

EMU 6 Day Race – Jak sama nazwa wskazuje, bieg trwa 6 dniZawodnicy w ciągu tych dni i tyluż nocy pokonują pętle o długości kilometra. Oczywiście wygrywa ten, który nabije na swoim „liczniku” największy kilometraż. Ciekawe, że ten ciągły bieg po tak krótkiej trasie, tak monotonnej pozwala najlepszym wykręcać kosmiczne wyniki! W niedawno zakończonym na Węgrzech EMU 6 Day Race wygrał Szwed Johan Steene, który pokonał 870 km. Nieoficjalny rekord świata w 6-dniowym biegu należy jednak do biegacza Yiannisa Kourosa, który w 2005 roku w miejscowości Colac zdołał przebiec bagatela… 1036 km!
Iranian Silk Road Ultramaton

Morderczy ultramaraton na dystansie 250 oraz 150 kilometrów zadebiutował na irańskiej pustyni dwa lata temu, a początkiem jesieni odbędzie się jego trzecia edycja. Czym wyróżnia się ISRU? Po pierwsze – podzielony jest na 6 etapów, po drugie – odbywa się w arcytrudnych warunkach atmosferycznych. Trasa biegu prowadzi przez pustynię Dasht-e Lut (w dosłownym tłumaczeniu „piaszczysta pustynia” – przyp.), na której to odnotowano najwyższą temperaturę w historii – wyniosła ona niemal 71°C! Na szczęście pierwszy start zaplanowano na maj zeszłego roku, kiedy to temperatury w Iranie wynoszą średnio około 45°C, podobnie jest we wrześniu, a właśnie w tym miesiącu odbędzie się drugi Iranian Silk Road Ultramarathon. Dziennie biegacze pokonują średnio 35-45 km, a najdłuższy etap mierzy sobie 70 km. W premierowej edycji ISRU bieg na dystansie 250 km ukończyło 16 osób, w tym cztery kobiety. Wszystkie ukończyły ultramaraton w czasie 70h:20min:00. Zwycięzcą okazał się natomiast marokański biegacz – Ahansal Mohamad, który na pokonanie całego dystansu potrzebował dokładnie 30 godzin,1 minutę i 30 sekund.
3. Mørketidsløpet (Polar Night Halfmarathon)

Dobra, żeby nie było nudno, to czas na jakiś krótszy dystans. Półmaraton odbywający się w Tromsø – największym mieście na północy Norwegii – odróżnia się od innych przede wszystkim tym, że start jest przewidziany na czas nocy polarnej. Mørketidsløpet swoje początki datuje na rok 2004, kiedy to w debiucie wystartowało blisko 100 biegaczy. Jeżeli chce się wystartować w tym wyjątkowym biegu – to zapisać należy się jak najszybciej. Co do samego biegu, to oprócz panujących ciemności, oczywiste wydają się być częste i strome podbiegi. Poza tym padający śnieg, a pod butami nierzadko „lodowisko”. Dlatego też, wielu startujących decyduje się na biegi z kolcami. Ciekawe, że w naprawdę skrajnych warunkach udaje się uzyskać dobre rezultaty. Rekord półmaratonu w Tromsø należy do Glenna Thomasa Martinsena i wynosi 1:10:13, a ustanowiony został w 2014 roku (w 10. rocznicę powstania Polar Night Halfmarathon – przyp.)

4.Jungle Maraton

Kolejny przedstawiciel biegów wieloetapowych. Biegacze mogą wystartować w biegu 6-etapowym i przebiec łącznie 254 km, albo zakończyć zmagania po 4 etapach (127 km) czy też przebiec tylko pierwszy etap liczący 42 km. Warto przed startem zaszczepić się przeciwko żółtej febrze, bowiem Jungle Marathon organizowany jest w październiku w stanie Para w północno-wschodniej Brazylii, a dokładniej rzecz ujmując we Floresta National de Tapajos. Poza dobrym przygotowaniem fizycznym w tym morderczym maratonie trzeba być odpornym na upał i blisko 90% wilgotność powietrza, a przede wszystkim pokonać strach, gdyż w wodzie lubią czaić się na biegaczy: piranie, węże i jadowite pająki. Unikania tych niebezpieczeństw utrudnia na pewno 12-kilogramowy plecak. Jednoznacznie bieg dla prawdziwych twardzieli i nie ukrywając… troszkę zakręconych ludzi.

5.Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów

Ok, czas na coś z rodzimego ogródka. Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów rozgrywany jest dwa razy w ciągu roku. Letnia edycja (w czerwcu – przyp.) swoje miejsce znalazła w Złotoryi, zaś zimowa (grudzień – przyp.) na Zamku Grodziec. Jest to swego rodzaju bieg górski połączony z biegiem z przeszkodami i atrakcjami wszelkiej maści. Od błota poprzez opony, przejście przez betonowe rury, zjazd po mokrej folii czy też podejście pod wodospad. W Złotoryi można ścigać się na dwóch dystansach: 7 oraz 13 kilometrach, dodatkowo organizowane są biegi dla dzieci. Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów jest jedynym w Polsce biegiem ekstremalnym ze startu wspólnego!

6. 12- godzinny podziemny bieg sztafetowy Kopalnia Soli Wieliczka

Wyjątkowość tego biegu polega na tym, że rozgrywany jest… pod ziemią. Dokładniej rzecz ujmując 212 metrów pod ziemią, pomiędzy szybami Sutoris i Campi w Kopalni Soli Bochnia. Długość jednej „podziemnej” pętli wynosi blisko 2,5 kilometra (dokładnie 2420 m – przyp.). Jest to bieg sztafetowy, w którym zmian można dokonywać w specjalnie do tego przystosowanej strefie, każdy zawodnik sztafety musi co najmniej raz pokonać jedną pętlę, a ilość zmian dokonywanych w każdej ze sztafet jest dowolna. Pierwszy bieg w Kopalni w Bochni zorganizowany został w 2005 roku z okazji obchodów Bocheńskiego Dnia Króla Kazimierza, któremu przypisuje się wiele zasług dla miasta i właśnie w okolicach jego imienin odbywa się ten bieg. Organizatorzy biegu mogą się pochwalić dwoma Światowymi Rekordami Guinessa – pierwszy uzyskano przed powstaniem 12-godzinnego Podziemnego Biegu Sztafetowego, kiedy to w 2004 roku 11 zawodników przebiegło dystans półmaratonu korytarzami podłużni August, dzięki czemu zostali uhonorowani certyfikatem za uzyskanie Rekordu Guinessa w kategorii „półmaraton przeprowadzony najgłębiej pod ziemią”. Drugi rekord odnotowano w 2007 roku, kiedy to 12-godzinny Podziemny Bieg Sztafetowy wpisano do księgi jako „najdłuższy dystans pokonany w biegu sztafetowym pod ziemią”.

7.Przysiecki bieg Icemana

Przedstawiciel biegów zimowych, czyli Przesiecki Bieg Icemana rozgrywany jest w miejscowości Przesieka, koło Jeleniej Góry. Trasa prowadzi leśnymi ścieżkami i liczy sobie 10 kilometrów. Jak możemy przeczytać, celem biegu oprócz promocji: biegania, regionu turystycznego Karkonoszy, zdrowego trybu życia jest… hartowanie organizmu w niskich temperaturach. Dlatego też mężczyźni w Iceman’ie startują w samych szortach, a kobiety w szortach i „minimalnym zakryciu tułowia”, dopuszczalny jest także udział uczestników w koszulkach z krótkim rękawem. Po biegu organizatorzy zapraszają do kąpieli pod wodospadem i sauny. Wyniki osiągane przez najlepszych są warte uwagi, bo potrafią przebiec „dyszkę” na trudnej, górzystej trasie poniżej 39 minut! Może to jest spowodowane zdekompletowanym strojem…

8.Barbarian Hill oraz Barbarian Race czyli Bieg na skocznię oraz Bieg Barbarzyńców

Zaczęliśmy w ten weekend sezon jednej z najbardziej od 30 lat ekscytujących naszych rodaków dyscypliny sportowej, więc dlatego też nie sposób nie wposmnieć o dwóch propozycjach z których jedna obywa się w Dąbrowie Górniczej, a druga w Wiśle na skoczni im Adama Małysza. Tak w maksymalnym skrócie:
“Barbarian to bieg przeszkodowy, który cechuje surowość i dzikość uzupełnione o dużą dawkę pozytywnej rywalizacji oraz ogromną porcję dobrej zabawy. To możliwość pokonywania własnych granic w zgodzie z naturą. Nie bój się wyzwań oraz chwil słabości bo za każdą porażką stoi prawdziwy sukces, a silna wola jest kluczem do zwycięstwa. Dlatego na trasach Barbariana możesz spotkać przeszkody o dwustopniowej skali trudności, które dostarczą niespotykany zastrzyk adrenaliny oraz endorfin każdemu uczestnikowi. Jesteś gotowy rozpocząć nowy barbarzyński rozdział? Czekają na Ciebie 4 formuły: dwa rodzaje biegów głównych czyli Barbarian Opener oraz Barbarian Race, Barbarian Arrow oraz Barbarian Hill.”

9.Krispy Creme Chalenge

Na koniec mocno dziwaczny bieg. Krispy Kreme Challenge łączy ze sobą dwie pasje: bieganie i… jedzenie pączków. W zawodach wprowadzony jest limit czasowy, który wynosi 60 minut. W tym czasie zawodnik musi przebiec 3,2 kilometra (2,5 mili – przyp.), następnie zjeść 12 pysznych pączków z lukrem i po raz kolejny pokonać dystans 3,2 km. W przypadku niezjedzenia przynajmniej jednego pączka, niestety grozi dyskwalifikacja. Po takiej dawce kcal w formie pączków, dystans jest zdecydowanie za krótki, aby je spalić, ale bieg ma charakter charytatywny. Nie warto się przejmować centymetrami – warto pomagać!

Tyle na dzisiaj, a jutro jak uda mi się wszystko uzyskać co dzisiaj planuję przedstawię trochę więcej rodzinnych imprez innego typu. Rynek szuka nowych rozwiązań i propozycji, dlatego trzeba być czujnym, by móc je wypatrzeć. O biegah typu rumageddon już pisałem, dlatego na ten moment nie będę do tego tematu wracał…